Albert – wypatruje domku
Aktualizacja: 8.11.014 r.
Koci kawaler wreszcie bez piżamy;-) Chyba potraficie sobie wyobrazić jego radość – w końcu chodzenie w piżamie w różowe kwiatki nie przystoi prawdziwemu kocurowi, choć dla żeńskiej części widowni wyglądał rozkosznie ;-) Ranka bardzo ładnie się goi i nasz koci arysKOTrata za chwilkę będzie wypatrywał swego nowego domku. Gorąco zachęcamy.
Aktualizacja: 29.10.2014
W poniedziałek Albercik pojechał na kastrację. Był to poważniejszy zabieg – kocurek był wnętrem. Przy zabiegu okazało się, że kotek ma świeżą dużą bliznę na brzuchu, niedawno musiał przejść poważną operację. Pani weterynarz stwierdziła, że jego śledziona jest w kawałkach i aż dziwne, że nie została usunięta. Wygląda, że musiał mieć biedaczek jakiś uraz, wypadek lub coś podobnego. Tym bardziej nie rozumiemy, dlaczego ktoś go wywiózł i wyrzucił, jeśli wcześniej zainwestował i ratował go i leczył. Dodatkowo okazało się, że ma głęboką i dużą ranę na pośladku. Najprawdopodobniej musiał być pogryziony i wytworzył mu się ropień, potem pękł, został teraz jeszcze doczyszczony.
Dotychczasowe leczenie Alberta – badanie poziomu testosteronu, zabieg usuwania jąder z jamy brzusznej, oczyszczanie ropnia, odrobaczanie, szczepienie, czipowanie – to ok. 409zł.
16.10.2014
Albert nie powie nam, jaką krzywdę wyrządził mu człowiek? Nie powie, jak bardzo go zawiódł i jak przez człowieka był bliski śmierci. My wiemy, że kiedyś ktoś o niego dbał, ktoś o niego się troszczył. Ale później…później przyszły wakacje i ten piękny koci dżentelmen został po prostu wyrzucony. Podrzucony w pobliżu rur ciepłowniczych, gdzie żyje stado dzikich kotów. Opuszczony, przerażony, atakowany przez inne koty, schował się głęboko między rurami i czekał…Nie wychodził z ukrycia, nie prosił o pomoc , nikomu się nie skarżył. Tracił siły i chęć życia. Gdy już stracił resztki nadziei, ktoś zauważył wychudzone, przelęknione stworzenie o magnetycznych oczach. I ten ktoś stawiał codziennie jedzenie i prosił, by Albercik wyszedł. Po kilku dniach Albercik opuścił swoją kryjówkę, nie wiedząc zupełnie, co go czeka w tym obcym miejscu, które domem nie jest.
Albercik dostawał jedzenie, ale nie miał ciepłego i bezpiecznego schronienia, w którym mógłby się schować . Jego domem stały się zaparkowane w pobliżu auta, pod którymi czekał z niepokojem na następny dzień. I tak Albercik czekał trzy miesiące, aż go ktoś zauważy i zabierze. Cud się zdarzył. To wspaniałe stworzenie już jest bezpieczne, otoczone opieką i troską. W obecnej chwili odpoczywa po trudach ostatnich miesięcy w fundacyjnym lokalu . Mimo tego, jak bardzo zawiódł go człowiek , nadal mu wierzy , bezgranicznie ufa i…kocha. Marzy o domu, który sprawi, że zapomni o tym, co go spotkało, który już nigdy go nie zawiedzie, nie porzuci i pozwoli mu być szczęśliwym kotem.
Albert wkrótce ostanie odrobaczony, zaszczepiony i będziemy szukać mu najlepszego domku na świecie. Każdego, kto zechciałby wesprzeć finansowo naszego nowego podopiecznego prosimy o przekazywanie darowizn na nasze konto w Vivie!:
95 2030 0045 1110 0000 0255 4830
Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt – Viva!
ul. Kawęczyńska 16 lok. 42a
03-772 Warszawa
tytułem: darowizna Albert
lub zakup wirtualnych Kotylionków na naszej aukcji na Allegro: http://allegro.pl/charytatywna-albert-historia-zawiedzionej-milosci-i4705791035.html
Serdecznie dziękujemy!