Ariel przedświąteczne znalezisko… Już w domu :)
Przed Świętami zaalarmowała nas Małgosia, która adoptowała od nas Żabulkę, że przed jej klatką leży biało-czarny kot. Pierwsza myśl, że to kot wolno żyjący, ale przy bliższym kontakcie to biało-czarne „coś” zaczęło mruczeć i tulić się do rąk, to ‘coś” a bardziej „ktoś” jest wychudzony i zakatarzony. Małgosia nakarmiła „ktosia” a następnie w porozumieniu z naszą wolontariuszką przetransportowała małego do zaprzyjaźnionej z nami lecznicy. Kocio okazał się być przemiłym młodzieńcem około siedmiomiesięcznym, który oprócz ogólnego osłabienia i kociego kataru zdawał się być w nienajgorszej kondycji. „Ktosiek” by nie być „Ktośkiem” na dobry początek zyskał imię, tak by wreszcie mieć coś swojego i tak Arielek pozostał pod opieką Pań doktor, które wyleczyły malucha, Ariel przeszedł też zabieg kastracji, został zaczipowany, odrobaczony i zaszczepiony.
Obecnie maluch przebywa w domu tymczasowym, gdzie został dostrzeżony problem z niedowidzeniem, musimy to jeszcze sprawdzić i potwierdzić, gdyż Ariel bezbłędnie funkcjonuje w mieszkaniu, ale zdarza mu się wpadać na przedmioty lub nie dostrzega przeszkód, które nie powinny zdrowemu kotu przeszkadzać, a przede wszystkim dziwnym jest, że nie ma z nim kontaktu wzrokowego. Za to Ariel uwielbia inne zwierzaki, uwielbia pieszczoty i głaski, mruczy wręcz na zawołanie, co niestety eliminuje go jako „modela”, bo by zrobić mu zdjęcie to naprawdę karkołomne zadanie, bo gdy Ariel widzi zainteresowanie jego ktosiową osóbką, od razu barankuje telefon, przewraca się na plecy i zainteresowany jest tylko mizianiem.
To dzięki Państwa darowiznom, które do nas wpływają, jesteśmy w stanie uratować Arielka i każdego innego kociego „ktosia”, za co serdecznie dziękujemy.