Józek – kocie anioły czasem też potrzebują pomocy

Aktualizacja 28.03.2015

Józek od listopada 2014 r czekał na dom. Ogłoszenia „szły”, a telefon jego tymczasowej opiekunki milczał jak zaklęty… aż do zeszłego tygodnia. W końcu zadzwonił i to był strzał w dziesiątkę!

Jeszcze krótka wizyta w lecznicy gdzie kotuś został zachipowany i pojechał.
Z kociego podwórkowego anioła został… kocim terapeutą.

Zamieszkał z dwudziestoletnią dziewczyną z zespołem Downa i oczywiście jej rodziną, Znając józkowy charakter obstawiałyśmy, że kot szybko się z dziewczyną zaprzyjaźni, ale nie spodziewałyśmy się, że aż tak szybko. Właściwie z marszu jej pokój uznał za swoje miejsce na ziemi, jej biurko za najlepsze legowisko, a ja samą jako swoja nową Panią.
Po trzech dniach pobytu w nowym domu już mruczał jak traktor przy głaskaniu i nadstawiał na pieszczoty, jeszcze „tylko” brzuszka do góry nie wywala.

Kot, który urodził się przed blokiem i tam spędził 6 lat swojego życia, jakoś nie wygląda na nieszczęśliwego z powodu „uwięzienia” w mieszkaniu.

Bądź kocie szczęśliwy w nowym domu.

Aktualizacja 25.01.2015

Przypominamy, że zdrowy dorodny i kochany Józek nadal czeka na dom.
Robi się coraz bardziej przylepny i niestety coraz grubszy. Kontrolowanie karmienia stadka w kawalerce, gdzie jedyne drzwi są w łazience i do ogarnięcia jest jeszcze 5 raczej szczupłych kotów jest praktycznie awykonanlne dla osoby, która na dodatek normalnie pracuje na etacie.
Józkowi przegęszczenie w niczym nie przeszkadza, jednak nie wszystkie koty Doroty dobrze się czują w takim tłoku, że nie wspomnę o „samopoczuciu” jej portfela. To najmniejszy problem, bo gdyby po raz drugi musiała stanąć przed sytuacja ratowania józkowego życia tak samo by się nie zawahała jak za pierwszym razem.
Myśla Państwo nad przyjęciem nowego domownika i przyjaciela? Proszę, przeczytajcie jego ogłoszenie: http://kotylion.pl/adoptusie-jozek-koci-ideal-szuka-domu/ przemyślcie, czy to własnie nie on jest tym kotem, którego szukacie.

Aktualizacja 28.10.2014

Józek, wbrew wszelkim obawom weterynarza bardzo szybko doszedł do siebie. Pyszczek już normalnie się zamyka, kotek nie odczuwa żadnego dyskomfortu.
Zabieg i opieka po nim (antybiotyki) w sumie pochłonęły 330zł. Dzięki ludziom dobrej woli, którym za to ogromnie dziękujemy udało nam się zebrać cała kwotę, a nawet z niewielką górką.
Czeka go jednak jeszcze jeden zabieg :( Trzeba usunąć trzy pozostałe kły (jeden górny został wyrwany przy „ustawianiu” żuchwy – po urazie „nie pasował „do reszty) Okazało się że ładnie wygląda tylko z wierzchu, poniżej dziąsła, czyli ta część, której nie widać była całkowicie zniszczona. Pozostałe trzy są w podobnym stanie, widać że są już rozchwiane. Weterynarz z premedytacją nie usuwał ich wszystkich, bo bał się, że może jeszcze gorzej naruszyć nadwyrężona żuchwę. Na wczorajszej wizycie ocenił, że zabieg już może przeprowadzić, kot jest na antybiotyku, co do minimum redukuje możliwość zakażenia i jest na to najlepszy czas. Jutro Józek rozstanie się z resztą kiełków :( .
W takim stanie już nie wróci na podwórko, zostanie u Doroty na czas poszukiwania domu i już niedługo pójdą ogłoszenia tego kociego cudu.
Jeśli ktoś by jeszcze chciał dorzucić parę złotych będziemy bardzo wdzięczni. Jakakolwiek nadwyżka zostanie przekazana na pomoc innym kotom pod naszą opieką.

Aktualizacja: 20.10.2014

Dzisiejsza kontrola wykazała, że na razie wszystko jest ok. Opuchlizna schodzi, żuchwa jest na swoim miejscu, kot czuje się doskonale i niech tak zostanie.

Mniej radosną informacją jest koszt: z zastrzykami na wtorek i środę na razie 245,00. Pomóżcie nam, bardzo prosimy!

Józek… kocie cudo, kot anioł. Kocur, który przez dwie doby ogrzewał swoim ciałem maluszka, aż znalazły go karmicielki. Szef podwórkowego stada niańczący wszystkie kocie podrzutki. Kot, który zabrany na leczenie, ani razu nie syknął na opiekunkę.
Kot, który mieszka przed blokiem.
Józka poznaliśmy przy okazji łapanki jego towarzyszek w stadku http://kotylion.pl/kolejna-lapanka-na-kozinach/ i wtedy poznaliśmy też Dorotę, która wraz z innymi mieszkańcami opiekuje się tymi kotami.
Ostatnio Józek przez miesiąc mieszkał u Doroty w domu, leczyła go z grzybicy, a po kuracji jeszcze miał zrobiony porządek z zębami. Po wszystkim został wypuszczony na swoje włości. I wszystko było super aż do soboty, gdy Dorota go znalazła z niezamykającym się, całym zaślinionym pyszczkiem i  języczkiem na wierzchu.
Natychmiast zawiozła go taksówką do lecznicy i tam spotkała jedną z wolontariuszek Kotyliona. Niestety, lekarka nie była w stanie postawić jakiejkolwiek diagnozy, zleciła zrobienie RTG. Jedyne co stwierdziła, że żuchwa „nie pasuje” do szczęki, kły opierają się o siebie i dlatego kotek nie może zamknąć pyszczka, a co za tym idzie jeść i pić.
I zaczął się wyścig z czasem, bo wczesne sobotnie popołudnie jest raczej kiepską porą na diagnozowanie i leczenie nagłego przypadku u kota,  a kot cierpiał bardzo.
Udało się! Po niecałej godzinie, już ze zdjęciem RTG w ręku  (które zresztą nadal nie wyjaśniało stanu Józka) Dorota z wolontariuszką gnały do kolejnej lecznicy, gdzie po telefonicznej konsultacji lekarz, już praktycznie po godzinach pracy zgodził się kota obejrzeć. Pan doktor postawił hipotezę, że kocur może mieć wywichniętą żuchwę w obydwu stawach, bo na zdjęciu nie było widać żadnego złamania czy pęknięcia.  Jednak by to stwierdzić, musiał kocura przyśpić (lekka narkoza, jedyny sposób, by unieruchomić kota i zrobić dobre diagnostycznie zdjęcie).
Rokowania dawał bardzo, bardzo  ostrożne. Jeśli uraz był kilkudniowy (a nikt nie wiedział, kiedy się to stało), to natura mogła już zacząć robić swoje i oblewać wszystko chrząstką, co uniemożliwiłoby nastawie żuchwy bez interwencji chirurgicznej. Operacja w tej okolicy to zabieg bardzo delikatny i trudny, na dodatek nie dający 100% gwarancji poprawy stanu.  Józek został więc w lecznicy na dalszą diagnostykę i obserwację, a wolontariuszce i Dorocie pozostało tylko nerwowe czekanie, co się okaże po premedykacji.
Wreszcie po 19,00 telefon od weta: „powinno być dobrze, można kota zabrać”. Jeszcze zastrzyki na wynos, umówiona kontrola w poniedziałek i Józek wylądował u Doroty w mieszkaniu jako piąty kot. Ma nie chrupać suchej karmy i uważać. Wytłumaczcie to kotu, proszę. Jeszcze narkoza dobrze nie zeszła, a on już jak głupi zaczął się myć. Dorota w panice dzwoniła do weta: „co robić? czy mu to mycie nie zaszkodzi?” Dostał na noc miękki kołnierz, pogodził się z sytuacją i poszedł spać.
Mamy nadzieję, że już będzie dobrze, ale trzeba będzie szukać Józkowi domu, bo sytuacja może się powtórzyć. Nie wiemy, jaka jest przyczyna  tego wypadku, raczej nie potrącenie przez samochód, ani atak psa, bo kot nie ma żadnych innych obrażeń -  albo go ktoś kopnął, albo biedak nieszczęśliwie spadł z wysokości.
Cała ta historia pokazuje, jak bardzo niektórzy ludzie potrafią, i przede wszystkim chcą, zadbać o zwierzę bezdomne. Dorota nie zastanawiała się nawet przez chwilę, jakie poniesie koszty, ważne było dobro Józka. Nie poprosiła o pomoc finansową tylko logistyczną, w zasadzie nawet o to nie poprosiła, to wolontariuszka będąc świadkiem tego dramatu wzięła sprawy w swoje ręce.
To myśmy zdecydowali, że wesprzemy finansowo leczenie Józka, bo takim osobom trzeba pomagać  z całych sił, one robią więcej dobrego dla bezdomnych zwierząt niż wszyscy wolontariusze razem wzięci. Robią to po cichutku, nie afiszując się, bo w tym kraju bezinteresowna miłość do zwierząt często nie jest dobrze postrzegana.
Ale żeby Kotylion mógł pomagać, potrzebujemy Państwa hojności, każda nawet najmniejsza wpłata, to dar serca dla zwierząt.

Józkowi można pomóc, wpłacając darowizny na nasze konto:
95 2030 0045 1110 0000 0255 4830
Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt – Viva!
ul. Kawęczyńska 16 lok. 42a
03-772 Warszawa
tytułem: Józek

lub kupując wirtualne Kotylionki na naszej aukcji na Allegro: http://allegro.pl/charytatywna-jozek-koci-aniol-potrzebuje-pomocy-i4718978966.html

A może ktoś z Państwa chciałby ofiarować kocurkowi dom, gdy wydobrzeje? Dajcie nam znać :)

Za wsparcie dla Józia bardzo, bardzo dziękujemy.

Chcielibyśmy jeszcze w tym miejscu podziękować lekarzowi weterynarii Jarkowi Wardęszkiewiczowi za to, że nie patrząc na porę dnia i swoje plany, bez zawahania i absolutnie profesjonalnie zajął się Józkiem.



KOTYlion – z miłości do kotów

Strona powstała z miłości do kotów i z potrzeby niesienia im pomocy.

Jesteśmy grupą ludzi, których połączył jeden cel - pomoc kotom porzuconym, niechcianym, niczyim.

Jesteśmy z Łodzi i pomagamy przede wszystkim łódzkim kotom.

Grupa Kotylion znajduje się pod opieką Fundacji Viva! Jesteśmy formalną grupą, działająca na rzecz pomocy kotom, tworzącą domy tymczasowe, pomagającą kotom wolno żyjącym i przebywającym w Łódzkim Schronisku dla Zwierząt oraz sterylizującą koty wolno żyjące.

Jeśli chcesz wesprzeć nasze działania możesz dokonać wpłaty darowizny na nasze subktonto w Fundacji Viva!, z którego wszystkie zebrane środki są przeznaczane na pomoc naszym podopiecznym. Grupa KOTYlion, jako projekt Fundacji Viva! posiada status organizacji pożytku publicznego, zatem każda wpłata na nasze konto może być odliczona od podatku.

UWAGA, NOWY NUMER KONTA!!!
20 1600 1462 1030 9079 0000 0007
Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt - Viva!
ul. Kawęczyńska 16 lok. 39
03-772 Warszawa
KRS 0000135274
NIP: 525-21-91-290
Dla przelewów zagranicznych:
SWIFT PPABPLPKXXX
IBAN: PL20 1600 1462 1030 9079 0000 0007