„Chłopaki z Sokolnik” – zimowisko
No i przyszedł ten czas gdy „chłopaki z Sokolnik” – Szczoch i Czarni Bracia - po raz kolejny przyjechali na zimowisko do hoteliku.
Jak zwykle rozmruczani, chętni do głaskania i przytulania. Wyglądają pięknie – odkarmieni, błyszczące zimowe futerka na grzbietach. Nikt by nie powiedział, że to koty praktycznie wolno żyjące.
Na wejście rozbawił i jednocześnie zaskoczył nas Szczoch. Z racji wieku (p. Teresa, która się nim opiekuje szacuje, że on może mieć nawet 18 lat) dostał „przydział” do największej klatki stojącej na podłodze, by było mu wygodnie. Przez wcześniejsze zimy mieszkał w klatce „górnej” do której musiał wskakiwać, a że waga kota słuszna (na chwilę obecną 5,40 kg) i sprawność już nie taka, chciałyśmy ułatwić mu życie. Jakie było nasze zdziwienie gdy zapakowany do nowego lokum zdecydowanie oprotestował nowy „meldunek” i z minką: „ja chcę do siebie” zasiadł przed klatką, którą zajmował przez kilka lat z rzędu. Może i koty maja bardzo małe rozumki, ale pamięć dobrą :).
Natomiast Czarnym Hasanom jest absolutnie obojętne gdzie mieszkają i regularnie zamieniają się klatkami, ważne jest tylko by miseczki miały pełne i ręce do głaskania chętne.
Całe towarzystwo zostało na wejście odrobaczone. Mimo ogólnie dobrej kondycji wszystkich trzech kocurów zaniepokoił nas Szczoszek. Od czasu do czasu kasłał, oprócz tego żadnych innych objawów choroby nie było widać. Konsultowałyśmy się najpierw z weterynarzem bez kota. Trochę nas nastraszył, że mogą być to problemy kardiologiczne, w końcu to kot w dość poważnym wieku. Dał mu jednak „zaocznie” antybiotyk na cztery dni, kazał obserwować i nalegał by kota mu pokazać. O dziwo trzeciego dnia brania leków Ewa, która opiekuje się „pensjonariuszami” już nie zauważyła kaszlu, ale kota i tak zawiozłyśmy na przegląd. No i w gabinecie zaczął się cyrk.
Żeby sprawdzić co się dzieje z serduchem to po pierwsze trzeba kota osłuchać no nie? Tylko pytanie zasadnicze: jak to zrobić gdy kot na stole w lecznicy mruczy non-stop? Mruczy gdy otwiera mu się pyszczek, gdy próbuje mymłać zaproponowaną chrupkę, gdy przytrzymuje się go za skórę na karku? Na moment pomagało dmuchanie w pyszczek, bo kot był zaskoczony co się dzieje. I w tych krótkich momentach wetowi udało się dosłuchać, ku naszej uldze, że raczej z serduszkiem wszystko jest ok. Kaszel jest najprawdopodobniej spowodowany jakąś infekcja, która już zaczęła reagować na podany antybiotyk. W sumie Szczoch ma brać leki przez 10 dni, w zastrzykach, na które reaguje absolutną obojętnością, i przestać się wygłupiać z kaszlem– tak powiedział Pan doktor :)