Fibi – pożegnanie
Wiele osób trzymało kciuki za Fibi, ale on miał inne plany, przyszedł na zbyt krótko… pokochał nas a my jego i niespodziewanie zmienił wszystkie plany tak króciutko, ale był szczęśliwy, nie był niczyj, nie był anonimowy i do końca nie był sam…teraz gdzieś bryka i mam nadzieję, że o nas pamięta, bo my o nim będziemy pamiętać zawsze…
Artur ciągle powtarzał „Kto weźmie kalekiego kota i do tego z wózkiem, no kto?” i nie mówił tego z pretensją tylko z taką jakby ulgą, że Fibi będzie nasz, decyzję było ciężko podjąć, tak oficjalnie, ale ona gdzieś była niewymówiona w środku. Bez słowa skargi jeździł z małym co drugi dzień na zastrzyki jak zrobiły się ranki, nosił go i układał na całej podłodze wszystkie poduchy jakie tylko były w domu. Przecież nigdy nie powstało ogłoszenie adopcyjne Fibi, przecież wiadomo było, że jeśli powstanie wózek, to będzie trzeba go cały czas dostosowywać do rośnięcia Fibi a głównym konstruktorem stał się Wiesiek, TŻ Georg-inii. Obojgu jestem wdzięczna za ogromne zaangażowanie i mimo braku czasu, problemów z własnym stadem tymczasów znaleźli czas, by pomóc Fibi.
Nie tak mało być… myślałam, że Fibi będzie nasz, najłagodniejsza i najdelikatniejsza kocia istotka…bardzo go tu brak, schowałam wszystkie jego kocyki, ulubione zabawki i miseczki, bo są jego i tylko jego…
do zobaczenia Fibi – miałeś najlepszy dom, najlepszych opiekunów i tylu wspaniałych ludzi o Tobie myślało malutki.