Historia, jak każda inna…
Starsze małżeństwo, działka, ogród… i pewnego dnia pojawia się znikąd kotka - zwykła, taki dachowiec… Cóż zrobić? Nakarmić, zadbać by miała gdzie schować się przed zimą i to wystarczy. Wystarczy, by kotka poczuła się jak u siebie „a niech będzie”, taka decyzja. Państwo regularnie karmili kotkę, pilnowali by niczego jej nie brakło, to troszkę jakby ich kot choć nie do końca ich… bo jednak wolny, chodzący własnymi ścieżkami, żyjący jak dziki kot, ale w porozumieniu z człowiekiem i zależny troszkę od niego
W ciągu dwóch lat na podwórku jest już 7 kotów i tak to mało, gdyż na przełomie tych dwóch lat kilka z nich zginęło …
Koty mają swoją historię, mają schronienie, mają opiekę i przynoszą radość opiekunom, mają swoje imiona: Pyszczek, Lady, Tygrys, Lizus, Kicia, Czekoladka, Milusia… Pewnego dnia odszedł starszy Pan, została tylko Pani i ich koty, które mimo, iż półdzikie – są jej bliskie. Co dzień, jak zawsze, przychodzą na pieszczoty, zaglądają do pełnych misek, pewnie też tęsknie patrzą, gdzie jest ich Pan… i znów „niech będą” ale co będzie za rok, za dwa, ile ich będzie?
Dlatego postanowiliśmy pomóc i sfinansujemy sterylizację całego kociego stada, bo już ciężko starszej Pani samej to stado wykarmić, a co będzie jak będzie ich więcej i więcej? To nie są koty typowo domowe, to koty żyjące obok człowieka, półdzikie…
Sterylizacja tego stada znacznie obciąży nasz budżet, ale nie możemy przejść obojętnie obok tej historii, choć znając życie takich historii jest pewnie wiele…