Kocie opowieści. Oswoić schronisko
W łódzkim schronisku wolontariusze KOTYliona są obecni od kilku lat. Tak naprawdę, kilkoro z nas pojawiło się tam zanim powstała grupa KOTYlion, w majowy weekend 2007 roku. Nigdy nie zapomnę pierwszego spotkania ze schroniskiem, emocji związanych z tą wizytą. Od czasu tego majowego weekendu w schronisku regularnie pojawiają się osoby związane z KOTYlionem, na przestrzeni lat zmieniła się w dużej części ekipa wolontariuszy, zmieniło się schronisko, zmieniły się oczywiście koty. Tyle lat to dużo wspomnień, opowieści o kocich losach, czasem zakończonych happy endem, czasem smutkiem i łzami; jak to w życiu bywa. To również setki sobotnich i niedzielnych przedpołudni spędzonych na fotografowaniu, opisywaniu kotów, pomaganiu im, rozmawianiu z przyszłymi opiekunami, organizowaniu domów tymczasowych, zawsze kosztem wolnego czasu, własnych prywatnych spraw. Ale nikt z nas nie żałuje godzin spędzonych na zajmowaniu się schroniskowymi kotami. Te godziny dały nam masę wzruszeń, mnóstwo radości, sporo też łez – ale bilans wychodzi zawsze na plus. Te koty są cudownymi stworzeniami, często skrzywdzonymi przez los i potrzebują naszej pomocy czy choćby uwagi. I naprawdę, warto im pomagać . Warto pomagać, tym bardziej, że ludziom schroniska kojarzą się źle. Często słyszymy: „ ja bym nie mogła, jestem zbyt wrażliwa”, „serce by mi pękło”, „jakbym tam pojechał, zabrałbym wszystkie zwierzaki”. Nie namawiamy wszystkich do adopcji dwudziestu kociaków ze schroniska na raz, ale warto jest oswoić swoje obawy przed wizytą w schronisku i rozważyć adopcję zwierzęcia ze schroniska, jeśli planujemy pojawienie się kociego pupila w naszym domu. Naprawdę – wizytę w schronisku można przeżyć bez uszczerbku emocjonalnego. Bycie wolontariuszem można określić jako pewnego rodzaju pośrednictwo pomiędzy kotami a ludźmi chcącymi je adoptować. „Po drugiej stronie siatki”, czyli w schroniskowych pomieszczeniach i klatkach kryje się wiele cudownych zwierzaków. Mniejszych i większych. Pięknych i brzydkich. Kocich gangsterów i królów kanap. Burych i czarno-białych. Starannie ukrytych, przed ludźmi, którzy mogą stać się ich potencjalnymi opiekunami. My pomagamy się spotkać tym dwóm światom: kociemu i ludzkiemu. Tak bardzo nas cieszy każdy kot „zapakowany” do transportera, wyruszający do swojego własnego domu. Cieszy fakt, że są ludzie, dla których hasło „schronisko” nie jest etykietą dyskwalifikującą przy wyborze nowego domownika. Zachęcamy do spojrzenia w oczy schroniskowych kotów. Zobaczcie sami, jak patrzą przez siatkę, tak jakby na kogoś czekały. Może właśnie na Was?