Liza odnaleziona przez swoich opiekunów!
Pamiętacie szylkretkę Lizę z naszych ogłoszeń adopcyjnych? http://kotylion.pl/adoptusie-liza-wystawiona-pod-blok-jak-stary-fotel/
Wczoraj Liza pojechała do domu – SWOJEGO!!!. Rano zadzwonił Pan, który od miesiąca poszukiwał swojej zaginionej koteczki. Na zdjęciu rozpoznał Lizę, a właściwie Dakotę, podał kilka szczegółów czyli zgrubienie na ogonku, brak jednego przedniego ząbka i plamkę na uszku. Wszystko się zgadzało i umówiliśmy się na spotkanie w celu odbioru koteczki. Dakota od razu rozpoznała swoich właścicieli, miziankom nie było końca i oczywiści łezki też poleciały.
Rodzinka mieszkała na Stokach i koteczka wychodziła do ogródka razem z psem, z którym była bardzo zaprzyjaźniona, zawsze trzymała się domu. Jakieś trzy miesiące temu Państwo wyprowadzili się na Rekinię, gdzie mieszkają na parterze bloku. Kicia będąc na balkonie czegoś się wystraszyła i uciekła, było to równo miesiąc temu – 29 kwietnia. Szukali jej bardzo intensywnie, rozwieszali ogłoszenia, byli trzy razy w schronisku, pozostawili tam również ogłoszenie wraz z namiarami, przeszukiwali strony internetowe i wśród ogłoszeń adopcyjnych zaleźli Lizę – czyli swoją Dakotę. Koteczka została znaleziona przez karmicielkę Bałut, miała dużo szczęścia że trafiła na osobę, która zainteresowała się jej losem. Biedne maleństwo przebyło tak długą drogę, ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Domek obiecał jak najszybciej zabezpieczyć balkon i okna, aby ta sytuacja nigdy się już nie powtórzyła.
Przypadek Lizy-Dakoty to najlepszy dowód na to, że naprawdę opłaca się poddać zwierzę chipowaniu. Gdyby Liza miała mikrochipa – wróciłaby do domu natychmiast po wizycie w gabinecie weterynaryjnym, gdzie zawsze najpierw prosimy o sprawdzenie, czy znaleziony zwierzak nie jest oznakowany. Z drugiej strony ta historia jednocześnie daje i nauczkę i nadzieję. Pamiętajcie, że kot to tylko zwierzę, które może zobaczyć coś lub wystraszyć się czegoś, czego my usłyszeć czy zobaczyć nie mamy szans. W panice może uciekać przed siebie, nie zważając na nasze wołanie. Nie powinien więc pozostawać bez nadzoru na balkonie czy w otwartym oknie. A jeśli już nieszczęście się zdarzyło – nie poddawajmy się, szukajmy! w najbliższej okolicy, ale także w fundacjach, schroniskach i azylach. Miejsce zamieszkania Dakoty jest oddalone kilkanaście kilometrów od bloku, gdzie ją znaleziono. Przeszła tyle przez środek miasta? Przejechała na jakiejś ciężarówce? Wszystko jest możliwe. Także to, że odnajdziecie swojego zaginionego kota!
A tutaj fotki Dakoty już szczęśliwej w swoim domku ;-)