Mikusia i jej dzieciaki – Lana / Mikusia [*] To nie tak miało być…

Aktualizacja: 01.11.2019

Mikusia… [']

Tak pożegnała Mikusię jej tymczasowa opiekunka:

Każdy kot ma swego Anioła.

Anioł Mikusi czekał już na Nią. Wiedział więcej niż my.

Dopóki mógł, chronił, gdy tułała się po brudnych zakamarkach i zimnych strychach.

Stawiał na Jej drodze ludzi, którzy wyciągali do Niej ręce, przynosili jedzenie, ratowali Ją i jej dzieci.

Znalazł Jej Dom troskliwy, czuły…

Ale…

Gdy przebiegła przez Most, otworzył Jej tęczową furtkę i wpuścił do Ogrodu.

Ogrodu cichego, spokojnego, utkanego z beztroskich kocich snów.

Powiedział do Niej:

„Zobacz, tu nie ma ścian, na które będziesz wpadała.

Tu nie śnią się koszmarne sny.

Tu nic nie będzie straszyło.

Tu, przed niczym nie będziesz w panice uciekała.

Tu jest teraz Twój nowy Dom Na Zawsze.

A tam skąd przyszłaś, będziesz żyła w pamięci tych, których pokochałaś z wzajemnością”

Mikusia skinęła skołatanym/ umęczonym łebkiem, jakby mówiła „niech tak będzie”.

A tak ta historia się zakończyła:

(…) Niestety po konsultacji z neurologiem postanowiliśmy uśpić Lancie.

Nie była to łatwa decyzja, ale mała cierpiała bardzo a spośród 4 możliwych chorób jakie mogłyby dawać te objawy, jedynie jedna nie była śmiertelna w najbliższym czasie. Jednakże rokowania były bardzo ostrożne a diagnostyka narażałby ją na kolejny stres i cierpienie. W tym wypadku tylko pobranie płynu mózgowo-rdzeniowego dałoby nam jakąś informację, gdyż poprzednie diagnozy dotyczące padaczki były kompletnie nietrafione a jej stan się tylko pogarszał. Pan doktor wykluczył także możliwość, że mała była zdrowa zanim do Państwa trafiła, jedynie choroba się rozwijała a leki maskowały pewne objawy, badania krwi takie podstawowe też niestety nic nie wykazały. Stąd to pogorszenie się jej stanu w ostatnim czasie, do wręcz dramatycznego. (…)

To dramatyczne pogorszenie, to była miedzy innymi autoagresja objawiająca się gryzieniem łapek do krwi.

Pani Magdo, Panie Michale dziękujemy za dom dla małej. Choć przez chwile była kochanym domowym kociakiem.

mikusia

Aktualizacja 08.09.2019

Miało być o dzieciach…
Tak szybko czas płynie, że dzieci to już podrostki, pakujące powoli tobołki na drogę do nowych domów. Po ukończeniu 8 tygodni cała trójka została zaszczepiona i zachipowana i są intensywnie ogłaszani. Zaraz skończą 3 miesiące, na Klarcię czeka już dom, chłopcy jeszcze do wzięcia. Swoja energią próbują roznieść dom tymczasowy.
Niech się ktoś zlituje na Dorotą i je zabierze :)

filichdorota67@wp.pl telefon 696 094 588 (najlepiej po 17:00)

A Mikusi tułaczka po świecie i domach tymczasowych wreszcie szczęśliwie dobiegła końca.

Okazało się, wbrew pierwszej naszej ocenie, że kotka nie jest tak całkiem zdrowa. Ma jakieś zaburzenia neurologiczne, nie do końca sprawną łapkę i problemy ze wzrokiem. Lekarze podejrzewają padaczkę, być może pourazową, albo w ogóle nie wiadomo co.
Dodatkowo badania krwi wykazały, że cały ostatni okres życia poczynając od ciąży w tak młodym wieku poczynił spustoszenie w organizmie. Praktycznie wszystkie parametry jonogramu są w dolnych granicach normy lub poniżej.
Wszystko to jednak nie zraziło fantastycznych ludzi, którzy odpowiedzieli na nasze ogłoszenie dotyczące Mikusi.
I tak to już Mikusia, teraz Lana bryka we własnym domu. Została trzecim kotem, jeszcze nie zna rezydentów osobiście, na razie trwa wymiana zapachów i pomieszczeń, w których koty przebywają.

Ostatnie dni w Domu Tymczasowym:

 


a tak pisze p. Magda po tygodniu pobytu Lanki w domu:
Jeśli chodzi o Lanę bo takie jej nowe imię i nasze obserwację po pierwszym tygodniu u nas to, z jednej strony może takie czynniki jak stres, inne koty, inne pomieszczenie – większe niż do tej pory wzmogły jej pewne negatywne objawy a może mała była w trochę gorszej kondycji niż to się wydawało w DT.
Sporym problemem w aklimatyzacji jest na pewno problem ze wzrokiem, który według nas polega na tym że Lanka źle ocenia odległość od sprzętów i wchodzi na nie. Do tego stopnia, że na początku miała problem ze znalezieniem miseczki.

Czego nie można jej było odmówić to apetyt, dlatego poszliśmy w to i puszki znikały i nadal znikają w tempie natychmiastowym :) a wraz z pełnym brzuszkiem przychodzi większa pewność w chodzeniu, mała nie chwieje się już tak bardzo, nie pręży się zaczyna trochę biegać a raz nawet wskoczyła na wannę. Stąd uczepiliśmy się myśli, że spore spustoszenie w jej młodym organizmie poczyniło niedożywienie spowodowane ciążą, potem to zniknięcie a infekcje czy sterylizacja też pewnie nie były dla niej obojętne.

Podsumowując jesteśmy dobrej myśli :) Lanka co prawda siedzi nadal w łazience na noc a w dzień ją wypuszczamy na trochę na mieszkanie, wtedy koty siedzą w sypialni a jak się zmęczy wraca do łazienki. Pierwsze spotkania z rezydentami były póki co krótkie i raczej dla niej za bardzo stresujące, gdyż w panice chciała atakować wszystko dookoła, bo nie widziała ich a czuła. Nasze kocury na szczęście poznały się, że nowy kocur jest trochę specjalny, więc raczej schodziły jej z drogi.

Widać, że kicia trafiła na odpowiedzialnych ludzi.
Bądź szczęśliwa kocino, miałaś masę szczęścia w swoim krótkim, ale ciężkim życiu. O Twoje dzieci też zadbamy.

mika_dom

 

Aktualizacja 04.08.2019

Bardzo wiele wydarzyło się od ostatniej aktualizacji.
To wręcz mało prawdopodobne jak toczą się losy tej kociej rodziny.
Maluchy, jak to maluchy natychmiast zaaklimatyzowały się w nowym miejscu. I już trzeciego dnia pobytu u p. Anety zaczęły jeść samodzielnie z talerzyka.


I właśnie w tamtą niedzielę następuje niespodziewany zwrot akcji.
Szok.
W międzyczasie znalazła się mama malców zwana przez nas Miką.
Dwie duże przecznice dalej i po drugiej stronie jednej z większych łódzkich ulic. Nigdy się nie dowiemy co się wydarzyło.

Znalazł ją ktoś, kto chciał jej pomóc, kotka trafiła do weterynarza. Gdy okazało się, że jest karmiąca została szybko wysterylizowana by mogła wrócić do maluchów. Niestety, znalazcom kotki nie udało się odnaleźć dzieci, no bo jak? Informacje o znajdce trafiły do sieci.
Ogłoszenie znalazła jedna z wolontariuszek Kotyliona.
Nastąpiło spotkanie osoby pilotującej całą kocią rodzinę z osobą, która kotkę zgarnęła i potwierdzenie, że to ten kot.

Niestety już nie dało się połączyć mamy z dziećmi mimo, że minęły tylko 4 dni. Bez karmienia osesków u Mikusi powstał ogromny stan zapalny w sutkach z powodu zatrzymanego mleka. Trzeba było podać antybiotyk i preparaty hamujące laktację.

Pani Ela, która kotkę znalazła zaoferowała jej bardzo Tymczasowy Domu. Tam kotka miała czas dojść do siebie po sterylizacji i wyleczyć stan zapalny sutków. Jakby kotka mało do tej pory przeszła, to w międzyczasie przyplątała się paskudna biegunka. Pani Ela woziła małą do weterynarz i ten problem został zażegnany.
W miniony piątek Mika pojechała do DT, który będzie trampoliną do domu stałego.
Coś niemożliwego w środku wakacji…
Jeszcze po drodze odwiedziła gabinet weterynaryjny. Została zachipowana i miała przeprowadzony test FIV/FELV, który wyszedł ujemny. Fizycznie koteczka jest zdrowa.

Jednak sporo pracy przed DT by odbudować jej ciałko i uspokoić kocią duszę.
Mikusia jest drobniuteńka nie waży nawet 2 kg. To jeszcze kocie dziecko określone przez lekarza na wiek ok. 8 miesięcy
Przez dwa i pół tygodnia przeżyła rozłączenie z dziećmi, zabieg sterylizacji, ciężki stan zapalny, biegunkę, kilka wizyt u weta i trzy miejsca pobytu. Po czymś takim dorosły, zrównoważony kot miałby problem się odnaleźć, a co dopiero taki koci okruszek.
Jednak wieści z DT są optymistyczne.
Mika je i korzysta z kuwety (pierwsza niecelność poszła już w niepamięć). Najważniejszy jest człowiek i głaskanie. Wzięta na kolana mruczy i zasypia, ale trapią ją złe kocie sny. Popłakuje i macha łapkami, ale to minie. Jest jeszcze bardzo, bardzo zestresowana i bardzo słaba, ale wszystko nadrobimy.

A o dzieciach Mikusi – małej Klarze, Gryziu i Nosku, którymi opiekuje się Dorota napiszemy w następnej aktualizacji

Niezmiennie prosimy o pomoc, bo utrzymanie takiej gromadki proste nie jest…

można wpłacać przez stronę https://pomagam.pl/mikusia lub bezpośrednio na nasze konto – dane poniżej

Aktualizacja 20.07.2019

Nie tak miało być.
Mika zniknęła.
Ostatni raz była widziana w środowy wieczór i już więcej się nie pokazała.
Długo można gdybać co się stało, i co by było gdyby…
Ale nie było czasu na gdybanie, została trójka niesamodzielnych, nie jedzących stałego pokarmu kociąt. Znalezienie osoby, która jest w stanie zająć się niemal całodobowo takimi malcami graniczy z cudem, ale tym razem ten cud się wydarzył. Najpierw po „przeszkoleniu” w lecznicy weterynaryjnej przez dwie doby karmiła je i masowała brzuszki p. Bożena, u której towarzystwo mieszkało. W piątek wieczorem dzieci trafiły do p. Anety, która całkiem niedawno zwróciła się do nas o pomoc w leczeniu chorych kociaków z Sokolnik.
Pani Aneta i jej mama mają dwie podstawowe zalety: doświadczenie w karmieniu kociąt butelką i czas by się nimi zająć. Nie ma słów które wyrażą naszą wdzięczność za to, że zgodziły się zająć maluszkami. To jeszcze góra tydzień zanim „załapią” samodzielne jedzenie, ale to jest tydzień na wagę kociego życia.
Kociaki: dwóch chłopaczków i dziewuszka, są zdrowiuteńkie, tłuściutkie i żywiołowe. Mają w tej chwili prawie 4 tygodnie. Mamy nadzieje, że nic złego się im nie przyplącze. Jak zaczną jeść zostaną odrobaczone, po ukończeniu 8 tyg. zaszczepione i poooszły do swoich domów.

Bardzo prosimy o wsparcie, bo puszka kociego mleka kosztuje ok. 70 zł, a nie wiemy czy na dwóch się skończy.

można wpłacać przez stronę https://pomagam.pl/mikusia lub bezpośrednio na nasze konto – dane poniżej.

 

Mały, stary domek z ogródkiem przy niewielkiej brukowanej uliczce na łódzkich Bałutach.

Na podwórko raz, drugi i trzeci zajrzał czarny chudy kot. Pani Bożena, która tam mieszka kota nie pogoniła, dała jeść, pogłaskała.

Wcześniej w tym domu zawsze mieszkał pies lub kot, zawsze przygarnięty. Niestety warunki finansowe i zdrowy rozsądek powiedziały NIE zwierzakowi, bo jak jest dobrze to jest dobrze, a jak zacznie chorować… Wiemy, rozumiemy. Zwykle dobre serce nie idzie w parze z grubym portfelem.

Kot jakoś zniknął.

Przyszedł nie wiadomo skąd, poszedł gdzieś…

Aż pewnego dnia został zauważony jak przemyka się na stryszek domu. No i się wydało: kot to kotka, a w podzięce za kilka głasków i trochę jedzenia obdarzyła p. Bożenę trójką maluchów.

Kocica mądra – „przyznała się” do dzieci dopiero jak już patrzyły na świat, a p. Bożena nieco przerażona zaczęła obdzwaniać znajomych co z tym miauczącym prezentem począć i tak trafiła do Kotyliona.

Zdecydowaliśmy się wesprzeć kocią rodzinę.

Kotka, która dostała na imię Mika, Mikusia bez większych protestów wraz z maluchami dała się przeprowadzić do niewielkiego pomieszczenia gospodarczego. Łatwiej ją tam doglądać. Dostała domek z kartonu i pudło wymoszczone szmatkami. I co najważniejsze: pełną miskę pod nos. Na razie wygląda, że wszystko jest ok. Maluchy okrąglutkie, zaczynają już łazić. Po konsultacji z weterynarzem jeśli nic nie wzbudzi naszego niepokoju na razie nie ma konieczności wizyty w lecznicy. Jak dzieciaki zaczną jeść to rusza cała profilaktyka: odrobaczenie, szczepienie, chipowanie, a potem szukanie domu. Oczywiście Mika zostanie wysterylizowana i również będzie szukała domu.

Bardzo prosimy Państwa o pomoc na zgromadzenie środków na opiekę nad tą rodzinką. Niech kociaki mają dobry start, a ich mama, która też jeszcze jest kocim dzieckiem, bo chyba jeszcze roku nie ma niech już więcej się nie tuła.

 

UWAGA, NOWY NUMER KONTA!!!

20 1600 1462 1030 9079 0000 0007

Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt – Viva!

ul. Kawęczyńska 16 lok. 39

03-772 Warszawa

Dla przelewów zagranicznych:

SWIFT PPABPLPKXXX

IBAN: PL20 1600 1462 1030 9079 0000 0007

tytułem: darowizna dla Miki i kociąt

można też wpłacać przez stronę https://pomagam.pl/mikusia



KOTYlion – z miłości do kotów

Strona powstała z miłości do kotów i z potrzeby niesienia im pomocy.

Jesteśmy grupą ludzi, których połączył jeden cel - pomoc kotom porzuconym, niechcianym, niczyim.

Jesteśmy z Łodzi i pomagamy przede wszystkim łódzkim kotom.

Grupa Kotylion znajduje się pod opieką Fundacji Viva! Jesteśmy formalną grupą, działająca na rzecz pomocy kotom, tworzącą domy tymczasowe, pomagającą kotom wolno żyjącym i przebywającym w Łódzkim Schronisku dla Zwierząt oraz sterylizującą koty wolno żyjące.

Jeśli chcesz wesprzeć nasze działania możesz dokonać wpłaty darowizny na nasze subktonto w Fundacji Viva!, z którego wszystkie zebrane środki są przeznaczane na pomoc naszym podopiecznym. Grupa KOTYlion, jako projekt Fundacji Viva! posiada status organizacji pożytku publicznego, zatem każda wpłata na nasze konto może być odliczona od podatku.

UWAGA, NOWY NUMER KONTA!!!
20 1600 1462 1030 9079 0000 0007
Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt - Viva!
ul. Kawęczyńska 16 lok. 39
03-772 Warszawa
KRS 0000135274
NIP: 525-21-91-290
Dla przelewów zagranicznych:
SWIFT PPABPLPKXXX
IBAN: PL20 1600 1462 1030 9079 0000 0007