Sterylizacje kotów z przychodni na Spornej
Aktualizacja 19.11.2011
Wszystkie koty wyłapane w tej akcji wróciły już na swój teren, wczoraj odwiozłam koteczki. Wieczorem odebrałam niesamowitego maila od p. Małgosi. Za jej zgodą cytuje go:
Jeszcze raz dziękuję za całą akcję. Szczególne podziękowania i pozdrowienia od Pań z Przychodni. Dzwoniła do mnie p. Aneta ok. 16.30. [pracownica przychodni] Wszyscy, którzy jeszcze o tej porze pracowali, z łezką w oku obserwowali powitanie rodzinne. Podobno ten mały pingwin płakał dziś jeszcze bardziej niż wczoraj – i to głównie na parapecie gabinetu Dyrektora. Jak zobaczył mamę i siostrę, to oszalał z radości. Koty bawiły się, miziały, lizały, i co tylko – na dziedzińcu Przychodni. Mama i Mała też były szczęśliwe, ale tak bardziej statecznie. Duży Buras pomiział się do Mamuśki, a Szef obserwował z boku. Wścieklica nie pokazała się, ale ona zawsze była wyalienowana; to naprawdę cud, że wyszła na tę akcję. Koty dostały 1 kg mielonego mięsa od Pań na powitanie. Panie obiecały, że podejrzą, co nowy buras ma pod ogonem. Wytłumaczyłam, że dorodnych jajek nie da się nie zauważyć.
„osoby” powyższej historii:
Mały pingwin – tegoroczny ok. półroczny kociak syn burej mamy
Mała – siostra powyższego
Duży Buras – syn burej mamy z jakiegoś poprzedniego miotu
Szef – no to wiadomo, szef stada zakapior pingwin
Wścieklica – pingwinka, która w pełni na to miano zasłużyła podczas pobytu w w klatce na rekonwalescencji po zabiegu
Nowy buras – kot, który pojawił się już po akcji łapankowej, będziemy go łapać wraz z krówkiem, który nie chciał współpracować.
************
W niedzielę 13 listopada popełniłyśmy z Ewą łapankę na terenie przychodni lekarskiej przy Spornej. Temat był dość długo omawiany i przygotowywany, z bardzo miłą p. Małgosią, która skontaktowała się z Kotylionem w sprawie sterylizacji dokarmianego tam stada.
Koty są karmione w tygodniu przez pracownice przychodni, w weekendy robi to p. Małgosia.
Stadko siedmiokocie. Pięć sztuk właziło jak po sznurku do klatek – nie nadążałysmy przepakowywać do transporterów.
Tylko szef stada się nie stawił na czas, no spóźnił sie chłopak trochę . Gdy 5 szt. czekało grzecznie zapakowane w samochodzie poszłyśmy na proszoną herbatkę do p. Małgosi czujnie obserwując przez okno teren łowów.
Minęło tyle czasu ile pije się kubek herbaty i szef się pojawił – czarny tłuściutki pingwin. No to pogalopowałysmy na dół rozstawic klatkę. Kocisko fajne i przyjazne – wolał głaskanie niż zanętowego Whiskasa i walerianę, do klatki podchodził, ale wleść nie chciał. Znudziło mi się w końcu przemieszczanie za nim w kucki wraz z klatką. Z pewną niesmiałością (bo już wiem czym „pachie” ugryzienie przez kota) wzięłam gościa pod pachy i wetknęłam do klatki, Ewa klatkę zamknęła i już było po strachu – moim i kocura, bo nawet dość spokojnie przyjął uwięzienie, ba w drodze do lecznicy zdążył się zdrzemnąć w klatce w bagażniku.
Niestety, ostani kocurek – krówek, najbardziej płochliwy nie dał się namówić na załapanie, no nic spróbujemy jeszcze za jakiś czas.
Wszystkie koty pojechały do lecznicy do Tesco. Kotki zostaną kilka dni w hoteliku, kocurki po noclegu w lecznicy wrócą jutro na swój teren.
Są trzy dziewczyny i 3 panów. W tym 2 młodziaki ok. półroczne – parka.
Wszystkie koty zostały odpchlone, dwa (bura mama i jej syn), miały wyczyszczone zęby z kamienia.
Świerzbu w uszach nie ma, uszy były tylko brudne, zostały wyczyszczone.
Wszystkie koty są lekko zasmarkane, dostały antybiotyk działający tydzień.
Chciałabym podziękować bardzo p. Małgosi za przygotowanie gruntu i terenu (m.in. za dopilnowanie by koty nie zostały rano nakarmione), dzielne odparcie „ataku” sąsiadów na temat „a co my tym kotom zrobimy???”, przekazanie wszystkich informacji paniom pracującym w przychodni, przekazanie fantów na bazarek i datku finansowego na sterylizacje.
Dziękuję również pracownicom przychodni za zebranie kwoty 200 zł na zabiegi – wszystkie pieniądze trafią na konto Kotyliona