No co dzień napotykamy na swojej drodze różne bezdomne zwierzaki. Pełni empatii nie przechodzimy obok obojętnie, zabieramy je i szukamy im domu. Tak było i w tym przypadku, tylko ten zwierzak jakiś taki inny niż zawsze…
Kilka dni temu do naszej wolontariuszki przydreptała na podwórko kura… Co na wsi wydawać by się mogło normą, ale kura podobno kręciła się w okolic już od kilku dni, ale nikt z sąsiadów się do niej nie przyznawał, natomiast każdy radził, żeby „ją na rosół”. Wniosek z tego taki, że kura jest bezdomna. Ale kura bezdomna być nie może i na wolności na pewno nie pożyłaby zbyt długo. Noce jeszcze mroźne, na polach śnieg, biedna kura nawet nie ma co sobie poskubać. I tak Marta zlitowała się nad kurką i postanowiła, że jak już przyszła do niej, to w garnku na pewno nie skończy. Kurka została. Dostała na imię – Balbinka i zamieszkała w prowizorycznej wolierze. Po kilkudniowej tułaczce mogła wreszcie najeść się do syta i wyspać w ciepłym i suchym miejscu.
Wszystko fajnie – kurka uratowana. Tylko, co dalej? U Marty zostać nie może.
Wprawdzie Marta zawsze o kurach marzyła, ale sytuacją ją trochę zaskoczyła i nie była teraz przygotowana na przyjęcie takiego niezapowiedzianego lokatora.
Pełni nadziei rozpuściliśmy więc wieści wśród znajomych. Czekaliśmy na odzew, ale w myślach już budowaliśmy kurnik…
Na szczęście się udało. Balbinka pojechała wczoraj do swojego nowego domu, gdzie będzie wiodła spokojne życie wśród innych kurek:)
Ciekawi jesteśmy, czy Wy mięliście kiedyś podobne przygody i inne „niezwykłe” zwierzęta pod swoją opieką?;)