Marzec, 2013

Wielkanoc 2013

wielkanoc2m

Sterylizacje w podłódzkim Rosanowie

Aktualizacja: 29.03.2013 r.

Prawie wszystkie koty zwizytowały już lecznicę, do złapania została jedna sztuka.

Niestety wszystkie były chore :(  w większości zaawansowany koci katar, srebrna kotka miała paskudną, ropiejącą narośl w uchu, rudy kocurek  ma uszkodzoną rogówkę jednego oka. Wetki robią co mogą aby mu pomóc, ale to dziki kot, nie pozwoli sobie zakraplać oka, dostaje więc antybiotyki w zastrzykach.

W sumie – 4 koty przebywały w szpitalu tydzień, biały kocurek – dwa tygodnie, rudy – wciąż jest leczony, na pewno nie zostanie wypuszczony jeszcze dobrych kilka dni.

Bez Państwa pomocy nie uda nam się spłacić długu w lecznicy :( Być może porwaliśmy się z motyką na słońce, ale co mogliśmy zrobić? pozwolić aby te najciężej chore odeszły na mrozie? a reszta rozmnożyła się, przekazując chorobę swojemu potomstwu?

Bardzo prosimy o pomoc…

czytaj całość

Kocie opowieści. Farro – historia pewnej miłości…

Urodziłem się późną wiosną, jako dziecko dzikiej kotki… Beztroskie to były czasy – mama dbała, karmiła, a my z braćmi poznawaliśmy świat i uczyliśmy się odróżniać przyjaciół od wrogów. I nagla pojawił się On. Człowiek. Wróg. Zabrał nas od mamy i przywiózł do dziwnego miejsca – pełnego krat, klatek i innych kotów. Tak trafiłem do schroniska.
Byłem mały, bałem się – ale syczałem, drapałem i gryzłem z całych sił. W końcu zrozumieli, że mają mnie nie dotykać. Dali mi spokój.
Mijały tygodnie, miesiące, nastała pełnia lata – a ja rosłem. Powoli przyzwyczajałem się do tego miejsca – nawet nie było takie złe. Było ciepło, sucho, były miękkie poduchy do spania i budki do schowania się, była zawsze pełna jedzenia miska. Było dużo zabawek i masa kumpli do wariowania. Czasem przychodził też człowiek. Jesienią zaczęło ich przychodzić więcej. Nie chciałem się z nimi spoufalać, ale byłem ich ciekawy – zacząłem ich obserwować z daleka.

Raz w tygodniu przychodziła taka jedna… Siadała w kącie, gapiła się na mnie i do mnie gadała. Czasem przynosiła zabawki, czasem kurczaka i myślała, że mnie przekupi. Naiwna. Ja nie pies, żebym z ręki jadł, ja jestem dziki KOT. Zawsze miała taki aparat, co się rusza. Mówiła coś o domu, ogłoszeniach i zdjęciach. I o tym, że wcale nie jestem dziki tylko jeszcze o tym nie wiem. Nawet ją polubiłem i pozwalałem, by się ze mną czasem bawiła. Byle bez dotykania…
Pewnie bym się z nią zaprzyjaźnił, ale wtedy stało się coś strasznego – przyszedł ktoś obcy, złapał mnie i wywiózł. Mówił coś, że to dom. Koszmarnie było. Schowałem się pod łóżko, ale mnie stamtąd ciągle wyciągali. Ciągle ganiali, łapali, chcieli dotykać. Byłem przerażony. Znów gryzłem i drapałem i sikałem wszędzie. Po tygodniu odwieźli mnie z powrotem. Wróciłem. Co za ulga. Ale ludziom przestałem już wierzyć. Nawet na tą od aparatu patrzyłem nieufnie.
Któregoś dnia przyszła z inną – dużo do niej mówiła i nazywała ją Marta. Złapały mnie i wsadziły do torby. Kolejny koszmar, pomyślałem, ludzie są jednak beznadziejni.
Ale… ten dom był inny… Wyszedłem i nikt mnie nie ganiał. Nikt nie wyciągał spod łóżka, nikt nie zwracał na mnie uwagi, nic ode mnie nie chciał… Ciekawe… Robiłem, co chciałem, była miska z jedzeniem i zabawki. I masa nowych fajnych rzeczy… np. taki parapet z widokiem na podwórko…
Była tam też Sara – kilkuletnia kotka – ona mi opowiadała o tym domu i o Marcie… Że jest spoko i fajnie…
Pomyślałem – może warto spróbować? Powoli, ostrożnie, początkowo na dystans zacząłem się zbliżać. Trochę trwało nim dałem się pogłąskać. A kiedy to się już stało – zgłupiałem… To było miłe! Nawet bardzo miłe…

Niedługo skończę 2 lata. Tutaj mieszkam już od roku. Zaufałem. I pokochałem ludzi. Mam super dom i cudownego człowieka obok siebie. Mam też Sarę. Jestem szczęśliwy.
Któregoś dnia przyszła Ona – ta od aparatu. Znów przyniosła zabawki i smakołyki. Pomyślałem, że trzeba podziękować. Wskoczyłem jej na kolana, poprzytulałem się i pozwoliłem głaskać. A Ona się popłakała.
Dziwni są jednak trochę ci ludzie…

Podjęliśmy oficjalną współpracę ze Schroniskiem dla Zwierząt w Łodzi

Miło nam poinformować Państwa, że od niedawna Grupa KOTYlion podjęła oficjalną współpracę z łódzkim Schroniskiem dla Zwierząt przy ul. Marmurowej 4.
Na kociarni łódzkiego schroniska jesteśmy obecni od wielu lat, nasi wolontariusze spędzają tam niemal każdy weekend. Staramy się choć odrobinę pomagać paniom, które pracują na kociarni i które bardzo dbają o swoich podopiecznych. Piszemy kotom ogłoszenia, robimy zdjęcia, przywozimy specjalistyczną karmę dla chorych kotów, kocie zabawki i drapaki, robimy zbiórki kocy, ręczników, kołder i swetrów, wszystko po to, by tym bezdomnym, często porzuconym zwierzakom stworzyć w schronisku namiastkę domu. Rozmawiamy z osobami chętnymi na adopcję, szukamy i sami tworzymy domy tymczasowe dla tych najbiedniejszych, najbardziej chorych czy nie radzących sobie w dużym skupisku kotów.  Do tej pory robiliśmy to przy przyzwoleniu, ale bez wsparcia dyrekcji Schroniska, teraz to się zmieniło.
Dzięki nowemu Dyrektorowi Schroniska – nasza wieloletnia praca na kociarni zyskała oficjalny wymiar, a my mamy nadzieję na długą, owocną, i miłą współpracę dla dobra przebywających tam kotów.

W najbliższym czasie postaramy się Państwu przybliżyć naszą pracę w schronisku i miejmy nadzieję zachęcić do adopcji schroniskowych zwierzaków.

 

 

Aslan [']

Aslan, król Aslan, piękny rudy kot w typie syberyjczyka, początkowo skrajnie zaniedbany i na krawędzi życia i śmierci, nosiciel wirusa białaczki, uratowany trzy lata temu wspólnym wysiłkiem wielu osób dobrej woli z całej Polski, odszedł za Tęczowy Most.

Iza, która ofiarowała Aslanowi dom stały, przesłała nam info: „Niestety mam smutną wiadomość, Aslanek miał guza – okazało się, ze złośliwy, został wycięty i ładnie mu się to zagoiło, ale niestety przyplątał się pooperacyjny koci katar, a potem nerki odmówiły posłuszeństwa. Asek jest już za TM, mam nadzieję, ze mu tam dobrze. „

Miał trzy lata dobrego życia, otoczony miłością
dziękujemy, Iza…

Można się zastanawiać, czy warto ratować koty dla kilku lat, miesięcy a czasem tygodni lub dni życia.
Aslan był szczęśliwy i dawał szczęście. Poznał, co to prawdziwy dom.
Warto.

 

Uwaga łodzianie!

W Łodzi ruszyła akcja sterylizacji kotów wolno żyjących, organizowana przez Urząd Miasta Łodzi w ramach „Programu opieki nad zwierzętami bezdomnymi oraz zapobiegania bezdomności zwierząt”. Jak co roku wytypowanych zostało kilka lecznic, które nieodpłatnie będą wykonywały zabiegi kastracji i sterylizacji kotów wolno żyjących, zamieszkujących teren naszego Miasta.
W tym roku dla ułatwienia, wszelkie formalności związane z kastracją kota będa odbywały sie w lecznicy, która będzie wykonywała zabieg, a nie jak do tej pory w placówce UMŁ.

Sterylizacjia i kastracja kotów wolno żyjących pozwala na humanitarne ograniczenie populacji tych zwierząt. Na podwórkach gdzie zamieszkują koty wolno żyjące, w ciągu roku, rodziłoby się kilka kocich miotów, co na przełomie paru lat doprowadziłoby do „stworzenia” populacji kilkudziesięciu kotów. W międzyczasie wiele z nich ginie w cierpieniu z powodu chorób (kocięta najczęściej chorują na koci katar, który doprowadza do uszkodzeń oczu i w efekcie do powolnej i bolesnej śmierci) lub też giną w wypadkach komunikacyjnych, narażając nie tylko własne życie, ale i życie kierowców pojazdów. Dlatego też ograniczenie populacji kotów zamieszkujących łódzkie podwórka jest niezwykle ważne.

Do tej pory w czasie kilku lat, na terenie naszego Miasta, dzięki wolontariuszom fundacji pro zwierzęcych jak i dzięki samym opiekunom kotów, wykonano kilka tysięcy takich zabiegów.

W sytuacji gdy „nasze” podwórko zamieszkują koty wolno żyjące, które nie zostały poddane zabiegowi kastracji czy sterylizacji zachęcamy Państwa do skorzystania z zabiegów, które finansuje UMŁ. Od czego należy zacząć:

1. Spośród kilku lecznic należy wybrać tą, która jest najbliżej naszego miejsca zamieszkania.
2. Telefonicznie trzeba umówić się na termin wykonania zabiegu.
3. W dniu zabiegu nie należy karmić kota – powinien być na czczo ok. 8 godzin. Ponadto  łatwiej złapać kota głodnego, niż kota z pełnym brzuchem, wówczas stosujemy przynętę w postaci „smakołyków”
4. W sytuacji, gdy opiekun nie ma możliwości samodzielnego złapania kota, z fundacji pro zwierzęcej nieodpłatnie można wypożyczyć, tzw. klatkę łapkę. Nasza fundacja również posiada sprzęt do odławiania kotów wolno żyjących, wówczas wystarczy podpisać umowę użyczenia klatki.
5. Kota pozostawiamy w lecznicy na dwie doby. Przy przekazaniu kota musimy posiadać dowód osobisty. Nasze dane osobowe niezbędne będą w celu dopełnienia formalności. W lecznicy wypełniony zostanie dokument potwierdzający nasze dane oraz potwierdzający pozostawienie kota na zabieg.
6. W wyznaczony dzień odbieramy kota, którego wypuszczamy w miejscu jego odłowu.

Tak niewiele potrzeba, aby poprawić jakość życia naszych podwórkowych mruczków. Dlatego też zachęcamy opiekunów kotów wolno żyjących, aby opieka nad nimi nie ograniczała się jedynie do zapełniania ich misek, pomyślmy też o ich zdrowiu i o losach kolejnych kotów, które będą dzieliły często niełatwy los ”kota podwórkowego”.

Lista lecznic na terenie Miasta Łodzi, które biorą udział w programie bezpłatnej sterylizacji i kastracji kotów wolno żyjących znajdziecie Państwo na stronie internetowej Wydziału Ochrony Środowiska i Rolnictwa UMŁ http://www.przyroda.uml.lodz.pl/

 

Sterylizacje na Smutnej

Łódzki odział Vivy! Akcja dla Zwierząt nie jest obojętny na los bezdomnych kotów – jako, że sami nie mają doświadczenia ani środków – zwrócili się do nas o pomoc w sterylizacji kotów z ośrodka łódzkiego WORD-u. Wiosna już tuz tuż i część kocic była już we wczesnych ciążach – nie mogliśmy pozwolić na to, by stado rozrosło się a maluchy ginęły pod kołami samochodów – dlatego postanowiliśmy wspomóc finansowo akcję i pokryć koszty sterylizacji kotów – talonów miejskich wciąż nie ma a kotki nie poczekają, aż miasto uruchomi program sterylizacji bezdomnych kotów. Poniżej relacja łódzkiej grupy z akcji.

czytaj całość

Aromaterapia dla kotów

Jak większość osób przebywających z kotami, tak i ja twierdzę, że koty są w stanie doskonale przeżywać swoje emocje. Przebywając ze zwierzęciem – uczysz się je rozpoznawać. Każdy kot jest inny – jednak każdy na swój określony sposób przekazuje emocje a my, ludzie, uczymy się je odróżniać – i tak każdy inaczej będzie okazywał miłość, rozdrażnienie, gniew czy radość, inaczej będzie informował nas o tym, że źle się czuje. czytaj całość

Adoptusie. Reksio – pilnie poszukuje domu…

reksio1 imię: Reksio
wiek: ok. 1,5 roku
płeć: pies

Reksio jest półtorarocznym kundelkiem, pół roku temu został  adoptowany ze schroniska, niestety z powodu choroby opiekuna  nie może pozostać w dotychczasowym domu.  Opiekunowie nie chcą oddawać go do schroniska, wiedzą jak straszne dla psiej psychiki są takie powroty, czytaj całość

Karmelku… [']

Aktualizacja: 15.03.2013 r.

Nie udało się. Karmelka zabrała okrutna choroba, na którą nie ma lekarstwa – FIP. Do końca wierzyliśmy, że to nie to, liczyliśmy na cud. Niestety… Biegaj po Tamtej Stronie za swoimi ukochanymi papierowymi kulkami. Już nic nie boli. Przytulamy mocno, Anetko. Jesteśmy. Ty wiesz.

9.03.2013 r.
Aneta jest naszą wolontariuszką od kilku lat – przez ten czas pomogła tak wielu kotom, że nie sposób jesteśmy w stanie tego zliczyć. Zawsze gotowa wsiąść w auto i jechać na drugi koniec Polski, kiedy trzeba zawieźć jakiegoś szczęśliwca do domu, co weekend można ja spotkać na kociarni łódzkiego schroniska dla zwierząt, prawie codziennie odwiedza naszych podopiecznych chorowitków przebywających w lecznicy. Wieczorami dzierga na szydełku piłki i inne cudowne zabawki dla kotów, z których dochód przeznaczony jest dla naszych kotów. Zanim Aneta dołączyła do Fundacji mieszkała z nią jedna kotka – Miki. Potem dołączył do niej laki – schroniskowy, kot w bardzo złym stanie o którego Aneta stoczyła kilkumiesięczną walkę. Trzy lata temu jedna z naszych wolontariuszek przeprowadzała sterylizacje w Białej koło Łodzi – stada ponad 30 kotów – stamtąd Aneta przygarnęła kolejnego – Karmela – niezwykle umaszczonego chorowitka.

Od początku Karmelek był niezwykle delikatny – urodziła go kotka, nosicielka herpes wirusa. Karmelek okresowo choruje, ma nawroty kociego kataru, często jest więc bywalcem lecznicy. Aneta bardzo go kocha i dba o niego najlepiej na świecie!

Niestety od kilku tygodni Karmelek bardzo choruje – leczenie zaczęło przekraczać możliwości finansowe Anety i dlatego postanowiliśmy prosić Państwa o pomoc dla Karmelka.

czytaj całość

Kocie opowieści. Misia i Piracik. Lekcja z cierpliwości i wyrozumiałości.

Tym, którzy nie znają lub nie pamiętają historii Misi, pokrótce ją przypomnimy…

Jej Pani umarła, a kotka trafiła na ulicę i zamieszkała w piwnicy…
Znaleźliśmy ją i jej dzieci w krzakach pod blokiem, przy piwnicznym okienku. Była bardzo zrezygnowana i wydać było, że czeka aż coś zrobimy. Nie uciekała, tylko patrzyła na nas…
Cała kocia rodzina miała zaawansowany koci katar, jeszcze chwila, a kocięta potraciłby oczy…
Kotka była bardzo zabiedzona i potrzebowała opieki. Zrezygnowana patrzyła tylko na nas. Widać było że ma już dość… że nie poradzi sobie w opiece nad chorymi dziećmi… Ale ratunek przyszedł w porę i Misia od tego momentu była już bezpieczna.

Leczenie kociej rodziny trochę trwało, ale maluszki szybko znalazły nowe domy.  Najdłużej czekał Piracik – synek mamusi. Najbardziej podobny, zarówno wyglądem, jak i zachowaniem, do swojej mamy – Misi, której nie odstępował na krok.


Oboje byli jednak bardzo nieufni i bojaźliwi. A my baliśmy się, że nigdy nie przełamią swojego strachu i nie znajdą odpowiedniego domu… Bo kto pokocha takie „dzikuski”, których nie można pogłaskać i wziąć na ręce…?
Mijały tygodnie,  Piracik rósł i jego szanse na adopcję malały…

Wreszcie nastał Ten dzień, choć nie było łatwo, a rozłąka z ukochaną mamą nie sprzyjała aklimatyzacji. Ale Domek był bardzo wyrozumiały i cierpliwy. Pirat przemieszczał się tylko w nocy, a w ciągu dnia siedział w swoich kryjówkach.  Ale opłaciło się – równo po 2 tygodniach nastąpił przełom i Piracik zdecydował się wyjść z za kanapy i już tak zostało:)
Wyrósł z niego piękny kocur. Teraz, gdy minęło już 1,5 roku od adopcji, Pani Dominika twierdzi, że po prostu byli sobie pisani:)

Natomiast Misia czekała bardzo długo, a w tym czasie my pracowaliśmy nad jej bojaźliwością. Misia mimo swojego młodego wieku wiele przeszła, co bardzo odbiło się na jej psychice. W kontaktach z człowiekiem zachowywała dystans i nie pozwalała na bliższy kontakt. Absolutnie nie było mowy o braniu na ręce, o głaskaniu też raczej nie, a jak już, to tylko delikatnie jedną ręką i żadnych gwałtownych ruchów. Mimo to, Misia uczestniczyła w codziennym życiu i domowych czynnościach. Ale wszystko na dystans i bardzo ostrożnie. Nie było jednak w niej żadnej agresji, był tylko strach. Wiedzieliśmy, że tylko czas może tutaj cokolwiek zdziałać…
I po ponad pół roku, w sprawie adopcji skontaktowała się z nami Sylwia, która przeczytała historię Misi i zapragnęła jej pomóc. Właśnie takiego  domu Misia potrzebowała – świadomego, cierpliwego i wyrozumiałego, który zrozumie, że Misia potrzebuje czasu aby zaufać…
Zaraz minie rok, jak Misia jest u Sylwii. Oczywiście nie było łatwo, ale czas zrobił swoje:)

I tak Misia i Piracik znaleźli swoje miejsca na ziemi.
Cierpliwość i wyrozumiałość to chyba niewielka cena za ich miłość i szczęście:)
Dlatego nie bójmy się dać szansę takim kotom, które tylko z pozoru wydają się być niedostępne i nieufne. Nie bójmy się zaadoptować kolejnej Misi i kolejnego Piracika!

Co zrobić by Twój kot pił więcej wody – czyli 10 sposobów jak „nawodnić” kota

Większość zwierząt naturalnie reguluje sobie ilość przyjmowanych płynów. Zakładamy, że nasze koty są samowystarczalne i wiedzą, co jest najlepsze dla ich zdrowia. Tymczasem zwierzęta karmione głównie sucha karmą przyjmują za małe ilości wody – co może prowadzić do poważnych problemów zdrowotnych.

Zbyt mała ilość przyjmowanych płynów może doprowadzić do nagromadzania się kamieni w pęcherzu moczowych – te z kolei szukając ujścia, blokują cewkę – mocz cofa się do nerek, co może doprowadzić do bardzo szybkiej śmierci kota jeśli szybko nie otrzyma on pomocy lekarskiej. czytaj całość



KOTYlion – z miłości do kotów

Strona powstała z miłości do kotów i z potrzeby niesienia im pomocy.

Jesteśmy grupą ludzi, których połączył jeden cel - pomoc kotom porzuconym, niechcianym, niczyim.

Jesteśmy z Łodzi i pomagamy przede wszystkim łódzkim kotom.

Grupa Kotylion znajduje się pod opieką Fundacji Viva! Jesteśmy formalną grupą, działająca na rzecz pomocy kotom, tworzącą domy tymczasowe, pomagającą kotom wolno żyjącym i przebywającym w Łódzkim Schronisku dla Zwierząt oraz sterylizującą koty wolno żyjące.

Jeśli chcesz wesprzeć nasze działania możesz dokonać wpłaty darowizny na nasze subktonto w Fundacji Viva!, z którego wszystkie zebrane środki są przeznaczane na pomoc naszym podopiecznym. Grupa KOTYlion, jako projekt Fundacji Viva! posiada status organizacji pożytku publicznego, zatem każda wpłata na nasze konto może być odliczona od podatku.

UWAGA, NOWY NUMER KONTA!!!
20 1600 1462 1030 9079 0000 0007
Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt - Viva!
ul. Kawęczyńska 16 lok. 39
03-772 Warszawa
KRS 0000135274
NIP: 525-21-91-290
Dla przelewów zagranicznych:
SWIFT PPABPLPKXXX
IBAN: PL20 1600 1462 1030 9079 0000 0007