Wrzesień, 2012

Sergiusz – już w domu :)

Sergiusz to 5-cio miesięczny Kocurek o białym futerku w czarne plamy. Kotek potrzebuje dużo miłości i tym samym się odwdzięcza. Ma śliczny różowy nos i charakterystyczne  uszko. Nie wiadomo czy taki się urodził, czy miał jakiś wypadek.
Sergiusz przyszedł na świat wiosną pod widzewskim blokiem. Jego jedynym schronieniem były krzaki, gdzie cichutko siedział ze swoim rodzeństwem. Jak troszkę podrósł i nabrał odwagi zaczął wychodzić spod krzaka na trawkę. Wcześniej koty miały tam budkę, ale została zdewastowana, gdyż znajdowała się za blisko parkingu. Właściciele samochodów obawiali się, że koty porysują i poniszczą ich auta, dlatego też ich jedyna namiastka domu i ciepła została zniszczona! Tak więc Sergiusz pierwsze miesiące życia spędził siedząc cichuteńko pod krzaczkiem obok parkingu, przy ruchliwej ulicy. Na szczęście został wypatrzony i zabrany do wspaniałej lecznicy, która zaoferowała mu miejsce u siebie. Teraz kocurek jest lecznicowym rezydentem, gdzie nabiera salonowych manier oraz uczy się zaufania do ludzi. Potrzebował jedynie kilku dni, aby z dzikusa stać się nakolankowym miziakiem. Brany na ręce mruczy niemiłosiernie i wtula się w człowieka. Nie wykazuje agresji, wspaniale dogaduje się z innymi kotami. Idealny kocurek jeśli ktoś szuka towarzysza dla swojego ulubieńca. Sergiusz umie już korzystać z kuwety, nie wybrzydza przy jedzeniu i umie się wspaniale bawić. Jego przybrudzone futerko stało się czyściutkie i śnieżnobiałe, a różowy nos i wielkie zielony oczy są niezapomniane. Ze względu na swój wspaniały charakter i urodę Sergiusz stał się ulubieńcem w lecznicy.
Sergiusz jest odrobaczony i zaszczepiony. Przebywa w lecznicy Oaza. Osoby, które zdecydują się dać dom temu wspaniałemu kotu będą proszone o podpisanie umowy adopcyjnej. Kontakt w sprawie adopcji: piotrowskamagda@op.pl

 

Koteczka Benia – odeszła… [']

       
Kiedy pierwszy raz zobaczyliśmy Benię, była tak malutka, że mieściła się na dłoni, właściwie była to kupka chudego nieszczęścia z wielkimi uszkami i ogromnymi oczkami wpatrzonymi z przerażeniem w człowieka. Dwójka jej rodzeństwa była o 1/3 większa.
Wiedzieliśmy od razu, że takie maleństwo ma marne szanse przeżycia w schronisku, że o jej życie trzeba będzie mocno targować się z losem, ale nie sądziliśmy, że aż tak. Zaczęliśmy ją wszędzie ogłaszać, niestety, Benia ciągle chorowała, była zakatarzona, wiecznie na antybiotyku, a na dodatek jeszcze dostała grzybicy, jej skóra wyglądała tragicznie. To odstraszało potencjalne domy.
Benia w schronisku spędziła 2,5 miesiąca, aż nagle stał się cud, zgłosił się Dom, którego nie odstraszyła grzybica Beni. Dom Pana Zenka i Pani Haliny porwał małą Benię, razem z innym małym kociakiem Kasperkiem, żeby kociaki nie czuły się samotne.
I zaczęło się…
Okazało się, że Benia Bengalska została uratowana przez swój nowy dom w ostatniej chwili – to normalnie cud – w niedzielę pojechała, a w poniedziałek rano wylądowała w lecznicy. Maleństwo miało po nocy pęcherz moczowy jak balon, zupełnie niedrożny i wypełniający jamę brzuszną tak dalece, że został wypchnięty ok. 1 cm na zewnątrz przez jej maleńką pochwę, a może odbyt. Wyraźnie cierpiała.

Szybkie prześwietlenie, USG i wypowiedź lekarza:

Decydujcie się Państwo – potrzebna jest natychmiastowa operacja poprzez rozcięcie powłok brzusznych i próbę umieszczenia opróżnionego pęcherza na właściwym miejscu. Bez żadnej gwarancji, że kotka przeżyje sam zabieg, a tym bardziej wróci do pełnej sprawności.”
Decyzja mogła być tylko jedna – ratujemy – póki jest nadzieja i wydaje się, że stosunkowo krótkie cierpienie może dać małej szansę na dobre życie.

Oczywiście, Malutka nie mogła się też wypróżnić… Pęcherz trzeba było zacewnikować, opróżnić i umieścić w jamie brzusznej. Kiedy lekarze to zrobili i zaszyli brzuszek, okazało się, że pęcherz nadal się przemieszcza i blokuje wydalanie, trzeba więc było otworzyć kicię jeszcze raz i przyszyć ten pęcherz – czyli 2 narkozy na takie maleństwo!
Na szczęście Malutka jest dzielna i ma wielką wolę życia – dała radę. Zaraz po operacji brykała i szalała jak mały zajączek i od razu miała wielki apetyt :)
Jednak czy przeżyje, i czy wszystko w brzuszku będzie funkcjonować jak należy – nie było wiadomo.

Tak wczoraj napisał pan Zenek:

Z radością informuję, że Beńka wydaje się powoli wracać do zdrowia, a także integrować się z nowym Domkiem.
Benia (a teraz już Raisa „Rajka/Rajeczka”) jest cały czas pod opieką lekarską i – co nie mniej ważne – naszą, czyli jej Dużych-Na-Zawsze.
Solennie realizujemy wszelkie medyczne czynności obsługowe, w tym aplikacje tabletek i smarowanie (ustępujących) zmian skórnych.
No, Jej Pokraczność Raisa nie lubi nas za to, ale jakby trochę rozumiała potrzebę, bo to nielubienie trwa zwykle tylko parę minut. Później chętnie się przytula i głośnym mruczeniem zapewnia o swej wzajemnej miłości. Już widać, że mała pokraczka po zmniejszeniu się brzuszka będzie śliczną i smukłą gepardziczką.
Maluchy – jak sobie zdawaliśmy sprawę – bardzo zmieniły rytm życia w naszym domu. Teraz – kiedy Rajeczka już nie cierpi i z godziny na godzinę jest zdrowsza, silniejsza i weselsza – życie trochę normalnieje.

Walka o Benię trwała ponad 2 tygodnie, niemal codziennie lecznica, lekarstwa, zabiegi… to pochłonęło majątek, leczenie przekroczyło możliwości przeciętnego obywatela, a nie jest jeszcze zakończone. Dlatego nasza fundacja postanowiła pomóc, bo taka adopcja nie zdarza się często.

Bardzo Państwa prosimy o pomoc Ludziom, którzy aby ratować maleńką, zwykłą Koteczkę nie zawahali się nawet przez moment, poświęcili ogromne środki finansowe. W lecznicy został dług, który trzeba spłacić.

Prosimy o  bezpośrednie wpłaty na nasze konto:

38 1370 1109 0000 1706 4838 7307
Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt – Viva!
ul. Kawęczyńska 16 lok. 42a
03-772 Warszawa
KRS 0000135274
NIP: 525-21-91-290
Bank DnB NORD Polska S.A.
z dopiskiem: dla Beni

lub zakup cegiełek na allegro: http://allegro.pl/charytatywna-koteczka-benia-walka-o-zycie-i2673446541.html

Będziemy wdzięczni za każdą złotówkę.

Dziękujemy !!!

   

Kot Alik walczy o życie, prosimy o pomoc !!!


Pamiętacie Państwo Ringo, psa który nie miał nic?
Ringo pojechał do Gosi.
Gosia dała mu dom, opiekę i miłość.
Teraz Gosia potrzebuje pomocy.
Jeden z jej kotów ciężko zachorował, kot z Łodzi, którego jakiś czas temu Gosia uratowała przed powrotem do schroniska.
Koszty leczenia są ogromne, Gosia robi wszystko żeby kota ratować, dług w lecznicy rośnie.
Dlatego wystawiamy tą aukcję cegiełkową, Gosia pomogła nam, teraz my chcemy pomóc jej, pomóc jej kotu w powrocie do zdrowia.

Poniżej opis stanu Alika:

Najpierw zrobili Alikowi endoskopię, robił ją dr Krzysztof Buczek.
Okazało się, że na odcinku dwunastnicy jest zmiana, wyglądająca na zmianę nowotworową lub zator.
I trzeba było Alika otworzyć…
Operację przeprowadzała dr Dorota Różańska.
Siedziałam w tej poczekalni, nogi mi sie trzęsły…wszystko mi sie trzęsło właściwie.
Po operacji już było wiadomo, co i jak.
Na dwunastnicy…no nie wiem, jak to wytłumaczyć, wetka mi tłumaczyła i pokazywała na rękawie od swojej bluzy…
No po prostu fragment dwunastnicy obrócił sie o 180 stopni i przyrósł sam do siebie, zamykając tym samym dalszą drogę, i wszystko, co tam powinno trafić, wracało z powrotem do żołądka, stąd te straszne wymioty i dławienie. W żołądku zdążyły się już utworzyć spore nadżerki . Wątroba i trzustka swoją drogą, ale główną przyczyną stanu Alusia był właśnie ten przekręcony, zrośnięty fragment dwunastnicy.
To był właściwie ostatni dzwonek.
Przepraszam, nie jestem dziś bardzo komunikatywna, nie umiem jakoś składniej wyjaśnić….
Moja bieda….prawie 7 kilowy kot ważył dziś tylko 5kg.
Dr  Różańska miała w swojej karierze tylko trzy takie przypadki…wszystkie trzy dotyczyły kotów rasy MCO.
No jest jeszcze ta wątroba, trzustka i te nadżerki w żołądku.
Ale podobno z tym sobie jakoś poradzimy.
Rachunek jest straszny.

Nie ma poprawy, znowu sie zapienił, zaczął krztusić, z nosa leci mu gęsta materia…
Wetka powiedziała, że wymaga obserwacji 24 godziny na dobę, że w razie, gdyby się zaczęło coś dziać, to będzie błyskawiczna pomoc. Na początek miał iść do klatki tlenowej…
Aluś został w Klinice UP na Głębokiej.

Jeśli chcieliby Państwo wspomóc leczenie Alika  – prosimy  bezpośrednie wpłaty na nasze konto:

38 1370 1109 0000 1706 4838 7307
Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt – Viva!
ul. Kawęczyńska 16 lok. 42a
03-772 Warszawa
z dopiskiem: dla Alika

lub zakup cegiełek na allegro: http://allegro.pl/show_item.php?item=2671385519

Będziemy wdzięczni za każdą, nawet najmniejszą wpłatę.

Dziękujemy!

 

Zaginął rudy kot syberyjski !!! Łódź.

redi1

Zaginął rudy kot syberyjski o imieniu Redi. Poszukują go zrozpaczeni właściciele:

W dniu 23 sierpnia na osiedlu Kurak (ulica Wiosenna, Zaolziańska) zaginał nasz kot – Redi. czytaj całość

Kociaki z ulicy już w swoich domach:)

Aktualizacja: 27.09.2012
Panna Skarpetka i dwie bure dziewczynki pojechały do domku na gospodarstwo, gdzie będą miały i wolność i odpowiednią opiekę:)
**********************
Aktualizacja: 18.09.2012
Pomponik pojechał w sobotę do swojego nowego domu!
Mamy nadzieję, że pozostałym kociakom też się szybko poszczęści:)
**********************
       
   
Kilka dni temu pod opiekę Kotyliona trafiły ok. 4-miesięczne kocięta z jednego z łódzkich osiedli. Śliczne podrostki żyły w pobliżu opuszczonego budynku, w środowisku bardzo nieprzyjaznym dla wszelkich czworonożnych stworzeń. Osiedlowe, dość zatłoczone uliczki, parkingi, bliskość bloków i bardzo dużo aut – to nie jest bezpieczne miejsce dla wolnożyjących kotów…
Kocięta urodziły się na wolności, zostały złapane i trafiły pod naszą opiekę. Najpierw były dwa – biało-bura Panna Skarpetka z chorym oczkiem i przystojny Pomponik – prześliczny pingwinek z czarnymi wąsami. Wczoraj dotarły jeszcze dwie bure dziewczynki.
Cała czwórka przebywa w jednej z łódzkich lecznic i jest leczona z kociego kataru. Po wyleczeniu kociaki zostaną wysterylizowane i…
No właśnie… co dalej? Nie mamy serca wypuścić ich na ulicę, gdzie czyha na nie tak wiele niebezpieczeństw. Kocięta nie są dzikie, choć jeszcze nieufne wobec człowieka. Pozwalają się brać na ręce, pozwalają się też głaskać, choć jeszcze nie odczuwają tego jako przyjemność ;) Idealnie nadają się na wieś, do przyjaznego gospodarstwa, gdzie zostaną otoczone ludzką opieką i gdzie będą mogły żyć z człowiekiem, korzystając jednocześnie z wolności. Z pewnością „zapracują” na miseczkę jedzenia i ciepły kącik do spania – bo to kocięta z wysoko rozwiniętym instynktem łowieckim i żadna mysz nie jest przy nich bezpieczna ;) Z czasem mogą się też stać naprawdę przyjazne ludziom. Potencjał mają ogromny, trzeba tylko dać im szansę.
Tak więc kocięta leczą się, czekają na sterylizacje i… na domki?
Zwracamy się do Państwa z ogromną prośbą o pomoc w sfinansowaniu leczenia i zabiegów sterylizacji tych kociąt. To spore koszty, bez Państwa wsparcia nie będziemy w stanie pomagać.Gdyby Ktoś zechciał pomóc 4 kociakom z ulicy, prosimy o wpłaty na konto:38 1370 1109 0000 1706 4838 7307
Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt – Viva!
ul. Kawęczyńska 16 lok. 42a
03-772 Warszawa
z dopiskiem: dla kociaków z ulicy


Allegro dla kociaków: http://allegro.pl/charytatywna-kociaki-z-ulicy-i2630892499.html
Będziemy wdzięczni za każdą wpłatę.Dziękujemy!Gdyby Ktoś mógł dać kociakom kącik u siebie – zapraszamy – kontakt w sprawie adopcji: Aneta – anetylak@yahoo.com

Mała szylkretka wołała o pomoc…

        

Mała szylkretowa dziewczynka chowająca się pod samochodami na osiedlowym parkingu, obudziła o 7 rano swoim głośnym płaczem Panią Małgosię. Widomo było, że to zbyt niebezpieczne miejsce dla takiego małego, zagubionego kociaka – blisko ulica, samochody, i kociaka nie można tak zostawić na pastwę losu. Pani Małgosi nie dawało to spokoju i przez kilka godzin usiłowała złapać przerażonego maluszka, chowającego się pod samochodami. Wreszcie się udało! Mała Szylka jest już bezpieczna, nic jej nie grozi.  Siedzi sobie w klateczce i dokazuje, jak każdy mały kotek. Została zabrana do weterynarza i odrobaczona. Jednak Pani Małgosia, która ma wielkie serce i nigdy nie odmówi pomocy żadnemu zwierzakowi, nie może sobie pozwolić na przyjęcie na stałe kolejnego kota – ze względu na warunki mieszkaniowe, jak i finansowe. Dlatego póki mała Szylka nie znajdzie nowego domu, chcielibyśmy zapewnić jej start w nowym życiu: opiekę weterynaryjną (odrobaczenie, szczepienie) i pomoc w wyżywieniu.

Gdyby Ktoś zechciał wesprzeć finansowo małą Szylkę, by mogła rosnąć zdrowa i pełna energii, prosimy o wpłaty na nasze subkonto:
38 1370 1109 0000 1706 4838 7307

Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt – Viva!
ul. Kawęczyńska 16 lok. 42a
03-772 Warszawa

Będziemy wdzięczni za każdą, nawet najmniejszą wpłatę.

Dziękujemy!

Mały Pingwinek ma dom !!!

Z małego  Pingwinka, znalezionego na drodze, o którym pisaliśmy tutaj, wyrósł już dostojny kawaler, który całymi dniami bawi się i psoci:). Pingwinek nazywa się teraz Kubuś i będzie mieszkał u sąsiadki Pani Małgosi, która się nim opiekowała. Pani Małgosia pokochał go jednak tak bardzo, że Kuba często bywa u Niej w odwiedzinach:)

Emu – czyli jak żyć z niewidomym kotem

Emuś to niewidomy kot, który trafił jako kociak do Łódzkiego Schroniska dla Zwierząt. Justyna z Tomaszowa Mazowieckiego dała mu cudowny dom tymczasowy, który z czasem stał się domem stałym.
Dostaliśmy od niej mail o Emusiu, który publikujemy.
Ślepaczki są przeuroczymi i wyjątkowo kochanymi zwierzaczkami.
Życie z niewidomym Emusiem w zasadzie nie różni się od tego z widzącymi kotami. Najważniejszą sprawą jest dobre przygotowanie mieszkania i wyeliminowanie pułapek i niebezpieczeństw (odkryte akwarium, nieosiatkowany balkon, niezamknięta toaleta lub łazienka itp.). Nasz Emuś jest przebojowy, odważny, wesoły, beztroski, bardzo bystry i nawet dominujący nad jedną naszą kotką. Potrafi upolować muchę (na słuch), wspaniale bawi się grzechoczącymi myszkami, piłeczkami. Uwielbia wylegiwać się na osiatkowanym (!) balkonie-nasłuchuje wtedy odgłosów szczekania psów, fruwających gołębi i innych hałasów z zewnątrz. Pierwsze kilka dni u nas miał ograniczoną przestrzeń do jednego pokoju-poznał gdzie jest kuweta i miska z suchą karmą i wodą. Szybko poznał rozkład całego mieszkania i stopniowo rozpracował ulubione kryjówki pozostałych kotów i teraz często przywłaszcza sobie te miejsca. Osoby postronne często nie orientują się, że Emuś jest niewidomy bo tak świetnie sobie radzi. A w ogóle jest to fenomenalny kotek-najkochańszy na świecie (jak i wszystkie pozostałe ;) ! )
Ślepaczki są tak wdzięczne, urocze i radzące sobie genialnie, że człowiek powinien się od nich uczyć jak zachować radość życia mimo wszystko!
Emuś żyje, jest zdrowy i szczęśliwy-dzięki łańcuszkowi dobrych serc:
1. Wolontariuszkom z łódzkiego schroniska, które go wypatrzyły, rozpoznały problem i ogłosiły szybko na miau
2. Niezawodnym Dr Aniom-wetkom: Ani Mrozek i Ani Wojtczak.
3. Ludziom z KOTYliona i miau-którzy nie zostawili nas samych (pomoc finansowa na kastrację, leki oraz bazarek, wsparcie i rady).


Dzięki temu-odruch serca mógł się zrealizować jako dom stały dla cudownego niewidomego Emusia!!!

Justyna

A nam łezka w oku się kręci. Bo pamiętamy Emusia i jego zawiłą historię. Masz szczęście, mały :)

Zaginął czarny kot o imieniu Fiflok

Fiflok
3 września podczas wizyty u weterynarza przy ul. Józefa uciekł wystraszony hałasem nasz czarny roczny kotek z zieloną obróżką z adresem i imieniem Fiflok. czytaj całość



KOTYlion – z miłości do kotów

Strona powstała z miłości do kotów i z potrzeby niesienia im pomocy.

Jesteśmy grupą ludzi, których połączył jeden cel - pomoc kotom porzuconym, niechcianym, niczyim.

Jesteśmy z Łodzi i pomagamy przede wszystkim łódzkim kotom.

Grupa Kotylion znajduje się pod opieką Fundacji Viva! Jesteśmy formalną grupą, działająca na rzecz pomocy kotom, tworzącą domy tymczasowe, pomagającą kotom wolno żyjącym i przebywającym w Łódzkim Schronisku dla Zwierząt oraz sterylizującą koty wolno żyjące.

Jeśli chcesz wesprzeć nasze działania możesz dokonać wpłaty darowizny na nasze subktonto w Fundacji Viva!, z którego wszystkie zebrane środki są przeznaczane na pomoc naszym podopiecznym. Grupa KOTYlion, jako projekt Fundacji Viva! posiada status organizacji pożytku publicznego, zatem każda wpłata na nasze konto może być odliczona od podatku.

UWAGA, NOWY NUMER KONTA!!!
20 1600 1462 1030 9079 0000 0007
Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt - Viva!
ul. Kawęczyńska 16 lok. 39
03-772 Warszawa
KRS 0000135274
NIP: 525-21-91-290
Dla przelewów zagranicznych:
SWIFT PPABPLPKXXX
IBAN: PL20 1600 1462 1030 9079 0000 0007