Maj, 2014

Jestem wegetarianinem. A mój kot?

Wegetarianizm. Jedni uważają to za idiotyczną modę, inni za świadome świadectwo człowieczeństwa. Nie będziemy się zajmować sumieniem ludzi, bo nie o nich jest ten portal. Tylko o kotach. Odwiecznych łowcach. Drapieżnikach. Skradających się w mroku, polujących, zabijających inne stworzenia, aby przeżyć. Tak jak ich więksi pobratymcy…

Mój kot przynosi zamordowane myszy i ptaki…
Czasem zdarzają nam się zapytania, co zrobić, aby nasz przydomowy kot nie polował na inne zwierzęta. Przecież dostaje pełnowartościową karmę, więc czemu to robi? Bo musi! Taka jest jego natura. Choćbyśmy go karmili carpaccio – czy w naturze kot poluje na krowy? albo kury? Polowanie to nieodłączna część jego życia. Więc poluje. Czasem przynosi nam zamordowane myszy albo wróble i nie wolno go za to karać. Przecież to jego wkład w domowy „budżet żywieniowy”. A że nie do końca jesteśmy tym „wkładem” zachwyceni – trudno. Lepiej nie wyrzucajcie na oczach kota tych podarunków. Przecież on włożył w to całe swoje serce i dużo trudu…
94116_lwica-zebra-atak

Jestem wegetarianinem i swojego kota też przestawiam na taką dietę
Osobiście znam dwa koty, które żywione są wyłącznie pokarmem pochodzenia roślinnego. Niestety żadnemu z nich nie wychodzi to na zdrowie… Są firmy, które produkują karmy wegetariańskie dla kotów. Teoretycznie karmy te spełniają wszystkie normy, a jednak każdego z tych dwóch kotów poznałam w lecznicy weterynaryjnej. Bo niby nic im nie jest, ale a to futro wypada garściami i skóra chora, a to problemy z zębami i dziąsłami, a to długotrwałe kłopoty ze strony przewodu pokarmowego…
tygrys1

Koty w postaci mniej więcej podobnej do dzisiejszej – żyją na naszej planecie od kilku milionów lat. Długo dłużej niż my. Nie próbujmy więc oszukać natury. Człowiek jest zwierzęciem wszystkożernym, pies – względnym mięsożercą, kot – mięsożercą bezwzględnym. My mamy wolność wyboru, możemy jeść mięso albo nie, ale nie skazujmy naszego kota na wieczny głód albo niedożywienie. Jeśli Twoje sumienie nie może sobie z tym poradzić – pomyśl o przyjacielu, który będzie podzielał Twoje przekonania. Króliczki i świnki morskie też są wspaniałymi przyjaciółmi.

tekst: Inga Cedrowska
zdjęcia: creative commons

Liza odnaleziona przez swoich opiekunów!

Pamiętacie szylkretkę Lizę z naszych ogłoszeń adopcyjnych? http://kotylion.pl/adoptusie-liza-wystawiona-pod-blok-jak-stary-fotel/
Wczoraj Liza pojechała do domu – SWOJEGO!!!. Rano zadzwonił Pan, który od miesiąca poszukiwał swojej zaginionej koteczki. Na zdjęciu rozpoznał Lizę, a właściwie Dakotę, podał kilka szczegółów czyli zgrubienie na ogonku, brak jednego przedniego ząbka i plamkę na uszku. Wszystko się zgadzało i umówiliśmy się na spotkanie w celu odbioru koteczki. Dakota od razu rozpoznała swoich właścicieli, miziankom nie było końca i oczywiści łezki też poleciały.

Rodzinka mieszkała na Stokach i koteczka wychodziła do ogródka razem z psem, z którym była bardzo zaprzyjaźniona, zawsze trzymała się domu. Jakieś trzy miesiące temu Państwo wyprowadzili się na Rekinię, gdzie mieszkają na parterze bloku. Kicia będąc na balkonie czegoś się wystraszyła i uciekła, było to równo miesiąc temu – 29 kwietnia. Szukali jej bardzo intensywnie, rozwieszali ogłoszenia, byli trzy razy w schronisku, pozostawili tam również ogłoszenie wraz z namiarami, przeszukiwali strony internetowe i wśród ogłoszeń adopcyjnych zaleźli Lizę – czyli swoją Dakotę.  Koteczka została znaleziona przez karmicielkę Bałut, miała dużo szczęścia że trafiła na osobę, która zainteresowała się jej losem. Biedne maleństwo przebyło tak długą drogę, ale na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Domek obiecał jak najszybciej zabezpieczyć balkon i okna, aby ta sytuacja nigdy się już nie powtórzyła.
Przypadek Lizy-Dakoty to najlepszy dowód na to, że naprawdę opłaca się poddać zwierzę chipowaniu. Gdyby Liza miała mikrochipa – wróciłaby do domu natychmiast po wizycie w gabinecie weterynaryjnym, gdzie zawsze najpierw prosimy o sprawdzenie, czy znaleziony zwierzak nie jest oznakowany. Z drugiej strony ta historia jednocześnie daje i nauczkę i nadzieję. Pamiętajcie, że kot to tylko zwierzę, które może zobaczyć coś lub wystraszyć się czegoś, czego my usłyszeć czy zobaczyć nie mamy szans. W panice może uciekać przed siebie, nie zważając na nasze wołanie. Nie powinien więc pozostawać bez nadzoru na balkonie czy w otwartym oknie. A jeśli już nieszczęście się zdarzyło – nie poddawajmy się, szukajmy! w najbliższej okolicy, ale także w fundacjach, schroniskach i azylach. Miejsce zamieszkania Dakoty jest oddalone kilkanaście kilometrów od bloku, gdzie ją znaleziono. Przeszła tyle przez środek miasta? Przejechała na jakiejś ciężarówce? Wszystko jest możliwe. Także to, że odnajdziecie swojego zaginionego kota!

A tutaj fotki Dakoty już szczęśliwej w swoim domku ;-)

Adoptusie. Boora Boo – już w domu :)

Boo imię: Boo
wiek: ok. 8 tygodni
płeć: kotka

Boo jest wesołą, ok.8 tyg. kociczką. Wraz z trójką rodzeństwa trafiła po majówce do Schroniska, a stamtąd, z jednym bratem do mojego domu tymczasowego (dwie siostrzyczki to Frida i Merida pod opieką innego domu tymczasowego). czytaj całość

Adoptusie. Arlekin – małe kociątko

Arlekin 1 imię: Arlekin
wiek: ok. 8 tygodni
płeć: kocurek

Arlekin to około 8 tygodniowy malec, który już sporo w swoim krótkim życiu przeszedł, wraz z braciszkiem cztery tygodnie temu trafił do schroniska, skąd został zabrany do domu tymczasowego. Arlekin w niczym już nie przypomina wystraszonego i nieśmiałego stworka, to odważny i rozbrykany malec, który jak przystało na jego wiek uwielbia zabawy i tulenie się do człowieka. czytaj całość

Stokrotka – podróżniczka na gapę – już w domu

Aktualizacja: 07.06.2014

Stokrotka pojechała do swojego domku. Pewna Pani zakochała się w niej i przyjechała 300km w jedną stronę właśnie po nią.

Powodzenia, Mała!

Już rano w drodze do pracy coś mi w aucie piszczało” – powiedział Pan na firmowym parkingu, wywlekając spod maski swojego samochodu maleńkiego kociaka – „ale to cud przecież, że nic się mu nie stało?…?” Tym sposobem malutka Stokrotka-podróżniczka przejechała pół miasta. Skąd się wzięła sama w aucie pewnie się nie dowiemy. Współpracownica Pana od Samochodu zaczęła szukać rozwiązania, próbowała nawet zabrać malucha do domu, ale stanowcze veto postawiła jej własna, starsza już kotka – zrobiła awanturę jaką tylko kot potrafi zrobić. Pani zadzwoniła na fundacyjny telefon, akurat trwał telefoniczny dyżur. Po godzinie od rozmowy Stokrotka zamieszkała w kotylionowym domu tymczasowym. Dziś już za późno, ale jutro odwiedzimy lecznicę. Ale już dziś możemy powiedzieć, że malutka ma jakieś 6 tygodni i na pewno nie jest dzieckiem dzikiej kotki – zna ludzi, zna nawet psa. Nie ma świerzbu w uszkach, nie widać też pchełek, jest czyściutka. Jedno oczko było troszkę zaczerwienione, więc zostało przemyte, co widać na pierwszych zdjęciach Stokrotki. Przed nami odrobaczenia, szczepienia, chipowanie…

Trzy siostrzyczki i ich dzika mama

Znów interwencja: „w piwnicy okociła się dzika kotka, którą dokarmiamy, kocięta są chore, zróbcie coś”. Zrobiliśmy, ile się dało: kotka złapana na sterylizację dziś już wróciła do swojej piwnicy. Maluchy są już całkowicie samodzielne, muszą oswajać się z człowiekiem, jeśli mają znaleźć domki. Okazało się, że to trzy siostrzyczki: bure Irina i Masza oraz czarna Olga. Wszystkie są rzeczywiście chore, w najgorszym stanie jest Irinka – całe oczka zaatakował koci katar, spojówki są opuchnięte i bolesne. Panienki – jak zwykle dzięki kochanym naszym wetkom – zostały w lecznicy i dostają leki. Na razie ciężko coś powiedzieć o ich charakterze, wiemy tylko, że Olga chyba już lepiej się czuje, bo zaczyna prychać :) Na szczęście małe nie są strasznie dzikie – ludzie, którzy dokarmiają ich mamę starali się, aby kocięta od początku znały człowieka, choćby kojarząc go z przynoszonym jedzeniem.
Takich historii spodziewamy się teraz coraz więcej. Niestety. Bez Waszej pomocy nie będziemy w stanie pomóc ani tym małym siostrzyczkom, ani innym maluchom, które już wkrótce pewnie się pojawią.

Adoptusie. Odratowane szczenięta wszystkie w swoich domach!

psiaki_glowne imię: Szczenięta
wiek: ok. 6 tygodni
płeć: pies, suka

Dziś otrzymaliśmy informację, że ostatnia z miotu sunia, ta beżowa, także znalazła już swojego człowieka! będzie mieszkać bliziutko naszej wolontariuszki, w domku z ogrodem, który dla tego właśnie psa wydaje się być najlepszym rozwiązaniem. Tak więc wszystkie szczeniaczki z nory mają już swoich opiekunów. Powodzenia, maluchy!

Jest taka wieś gdzieś pod Kutnem…Wieś, gdzie zwierzęta nie są członkami rodzin tylko produktem ubocznym….
Wieś gdzie zwierząt się nie szanuje….tam zwierzę ma szczekać i bronić….
Nie ma tam miejsca na suczki w ciąży, nie ma tam miejsca na szczeniaki…. czytaj całość

Adoptusie. Buczaczos – ekspresowa adopcja.

31 imię: Buczaczos
wiek: 8 tygodni

płeć: kocurek

Aktualizacja: 29.05.2014
Buczaczos wzbudził zainteresowanie Państwa, którzy kiedyś adoptowali od nas jednooczka Kubusia – teraz Sparrow’a. Tak więc – od wczoraj obaj chłopcy mieszkają razem, a my czekamy na wieści.

Małe kociątko, raptem 7 tygodni życia. Co można zrobić w tym czasie? można kociaka zabrać od matki. Można dać dziecku do zabawy. Dziecku, bo jakiemu dorosłemu wpadłoby do głowy poobcinać kocurkowi wszystkie wąsy? Można nie zapewnić kociakowi żadnej opieki weterynaryjnej i profilaktyki. W końcu – gdy przy burej pupie pojawiła się pierwsza glista – można kociaka wynieść z domu i postawić na chodniku w środku zakorkowanego miasta o 8-ej rano. Można liczyć na to, że szybciutko wpadnie pod auto.
Buczaczos okazał się mądrym kociątkiem. Nie ruszył się z miejsca, tylko usiadł przy krawężniku i zaczął płakać wniebogłosy. W końcu ktoś go usłyszał i zatrzymał się w porannym pędzie do pracy. I tak Buczaczos trafił do domu tymczasowego Kotyliona. Kilka pchełek na futerku i robaki, które pewnie były głównym powodem, dla którego kociak przestał być „bezpieczną zabawką” dla dziecka. Łatwiej wyrzucić niż odrobaczyć… Za kilka dni zaszczepimy chłopczyka, powtórzymy też odrobaczenie, ale właściwie już teraz Buczaczos jest gotowy do adopcji.
No dobrze, ale skąd takie imię?…? bo buczał. Przez cały pierwszy dzień w naszym domu. Cały czas i na wszystko, prócz człowieka. Tulił się do ludzi, jakby nigdy go nie opuścili. Inne koty i psa oraz lustro traktował zaś jako coś kompletnie nieznanego. No i buczał. Był przy tym przekomiczny: maleńki kociak z sercem tygrysa.
Buczaczos już nie warczy na nikogo, kocha swoich kolegów kocich i psich i szaleje z nimi do upadłego. Je z apetytem swoje maleńkie chrupki i kradnie wędlinę z kanapek. Ma książeczkę zdrowia, jest zaczipowany. Przy adopcji wymagane jest podpisanie umowy adopcyjnej. Kontakt: ingac@interia.pl

Z brudnej altanki: wieści o Iwanku

Aktualizacja: 27.05.2014 r.

Iwanek jest w naszym domu tymczasowym już prawie dwa miesiące. Jego ogłoszenia – dzięki wielu wolontariuszom – sa już wszędzie w sieci, ale na razie nikt o Iwanka jeszcze nawet nie zapytał. A to kochany kociak – kiedy się bawi to na całego, ale nie psoci i nie niszczy. Potem pakuje się na kolana, wciska nos w ucho albo po pachę i zasypia mrucząc. Grzecznie zjada co tam pańcia na obiad da, załatwia się do kuwetki i od kilku dni opiekuje swoim młodszym kolegą, znalezionym na ulicy.
Niestety całe Iwankowe dotychczasowe życie wciąż jeszcze się na nim odbija – kocie uszka zaatakował grzybek. Mały dostał już szczepionkę przeciwgrzybiczą i smarujemy uszka regularnie maścią od Pani Doktor.
Czy ktoś się zakocha w Iwanku? Mały świetnie nadaje się na drugiego (lub kolejnego) kota w domu, może też mieszkać z przyjaznym psem.

Aktualizacja: 30.04.2014 r.

Wczoraj zaszczepiliśmy Iwanka. Co prawda sierść na podrapanym nosku jeszcze nie odrosła w pełni i maluch wygląda jak ofiara skórowania, ale wszystko idzie jak najlepiej i już za dzień-dwa Iwan zacznie szukać własnego miejsca na świecie. Zobaczcie, jak teraz wygląda :) zwłaszcza w porównaniu z dniem, kiedy został zabrany z działek.

Aktualizacja: 16.04.2014 r.

To niewiarygodne, ale Helenka znalazła domek! Została adoptowana przez Pana, który niedawno stracił swojego prawie 20-letniego kota. Pan nie przeraził się, że Helenka jest wystraszona, że potrzebuje leczenia, że ma już kilka latek… Póki co wiemy, że Helenka jest mało widziana w nowym domu, za bardzo się boi. Za to wieczorem siada na parapecie i „liczy przejeżdżające tramwaje” ;) Będziemy mieć o niej stałe wieści, bo Helenka pozostaje pod opieką naszych kochanych Pań Doktor. Bądź szczęśliwa, kochanie! Teraz będzie już tylko lepiej.

Za to Iwanek, któremu odstawiliśmy antybiotyk w zeszłym tygodniu, kiedy wydawało się, że wszystko już idzie ku dobremu – znów poddał się wirusowi. Na szczęście choroba nie zdążyła zaatakować w pełni, tyle że z oczek leci i mały kicha na potęgę, ale akurat zmienia ząbki, to dodatkowo obniżyło odporność. Od dziś Iwanek dostaje syropek, chociaż z jego zachowania nikt nie wywnioskowałby, że w małym kocim ciałku jest coś nie tak. Szaleństwa, które uskutecznia zadziwiają nawet zahartowanych w bojach kocich rezydentów: podskoki, podrzuty zabawek i łapanie ich w locie, pozioma wspinaczka po materacu – pełen zestaw kocich szaleństw.

Aktualizacja: 11.04.2014 r.

Ponieważ dochodzą nas słuchy, że bardzo wiele osób myśli cieplutko o Helence i Iwanku – chcemy Wam pokazać, jak oba koty wyglądają teraz, zaledwie kilka dni po zabraniu ich z działki Pani Marii. Zmiany są ogromne: czyste futerka, brak ropnego wypływu z nosków, zaokrąglające się boczki, tylko strupki po wszołach i pchłach wciąż czuć pod palcami.

Helenka jest jeszcze troszkę zdziwiona zmianami, to niemłoda już kotka, szacujemy jej wiek na 8 lat, pewnie innego życia niż brudna działkowa altanka nie znała. Zobaczcie, jakie piękne ma oczy…

Iwanek to typowe kocie dziecko, w końcu dopiero wyrzynają mu się stałe ząbki, nie ma jeszcze 5 miesięcy. Biega radośnie po mieszkaniu, je za dwóch i za przykładem dorosłych kocich towarzyszy – już ładnie korzysta z kuwetki.

I co? jak Wam się podobają nasze działkowe koty? :)

Pani Maria ma dobrze ponad 90 lat, od dziesięciu mieszkała samotnie w działkowej altance, przypominającej bardziej zaniedbaną psią budę, niż wypieszczone domki działkowiczów. Obite czymś w rodzaju papy cztery ściany i zabite deskami okienka. A w środku staruszka i jej trzy koty. Pani Maria nie chciała pomocy ani dla siebie, ani dla zwierząt, przy każdej próbie nawiązania kontaktu barykadowała się w środku, nie ufała nikomu. Zbierała za to wszystko, co tylko mieściło się w jej maleńkim domku: szmaty, butelki, plastikowe opakowania po jogurtach, wszystko, co wpadło jej w ręce… Taka sytuacja nie mogła trwać wiecznie, w końcu starowinka trafiła do specjalistycznego domu opieki, a rodzina zaczęła sprzątać działkę. Posprzątała – nawet koty zostały w pewien sposób uprzątnięte – trafiły pod naszą opiekę.
Dużo już widzieliśmy, ale takiego mnóstwa pcheł i wszoł na jednym zwierzęciu nie spodziewał się nikt. Pogryzione do granic, całe kocie ciałka w strupach. Do tego smród zastarzałego brudu i moczu aż gryzący w oczy. Koty mieszkały w altance, właściwie nie wychodziły, a nikt nie wstawił im nawet tekturowego pudełka z piaskiem.
Najstarszej, kilkunastoletniej koteczce nie udało się zaznać ciepła i czystości. Wielki żołądek prawie bez ujścia do dwunastnicy, pobrużdżone nerki, zniekształcona trzustka – nowotwór był już wszędzie. Odeszła cichutko i bez bólu. Została Helenka i jej synek Iwanek – jedyny z czwórki maluchów, któremu jakimś cudem udało się przeżyć. Oboje przeszli gruntowną kąpiel i odpchlenie, w szybkiej dożylnej narkozie Helenka została od razu wysterylizowana, a Iwanek – mimo młodego wieku – wykastrowany. Dostali leki na wzmocnienie i antybiotyki, teraz powoli szykujemy się do odrobaczania, potem szczepienie. Helenka pomieszkuje w lecznicy weterynaryjnej, jest trochę wystraszona, ale ewidentnie docenia zmianę na lepsze – pierwsze dwa dni tylko jadła i spała, zwinięta w kuleczkę na czystym kocyku. Iwanek szybciej przyjął nowe warunki jako coś oczywistego – jest w domu tymczasowym, szaleje z kotami i psem, uczy się jeść suchą karmę i siusiać do kuwety.
Kolejna historia o ludzkiej i zwierzęcej tragedii. I kolejna prośba o pomoc finansową dla naszych podopiecznych – bez Państwa darowizn nie damy rady pomóc

Adoptusie. Liza – odnaleziona przez wlaścicieli ;-)

16298 imię: Liza
wiek: 2 lata

płeć: kotka

Kilka dni temu zadzwoniła do naszej wolontariuszki pewna Pani – ktoś wyrzucił na parkingu przed blokiem śliczną, oswojoną szylkretkę. Koteczka przerażona siedziała pod samochodem i przeraźliwie miauczała. Szybko trafiła do lecznicy, przeszła przegląd weterynaryjny, w czasie którego okazało się, że na brzuszku jest stara blizna po zabiegu sterylizacji.
Nazwaliśmy ją roboczo Liza. Liza ma dopiero 2 latka i futerko z rudymi plamkami, które w większości rozjaśniają się aż do
srebrnego koloru. Jej charakter jest przeciwnością opinii o kotkach o tym umaszczeniu – to miziaczek-przytulaczek – spokojnie dała zapakować się do transportera, przytula się do człowieka całym ciałem i mruczy jak szalona.
Liza ciężko zniosła przymusowy pobyt w lecznicy – bardzo nie lubi być zamknięta w klateczce, na szczęście udało się znaleźć dla niej dom tymczasowy, gdzie w spokoju czeka na człowieka, który już nigdy nie wystawi jej pod blok, jak niepotrzebną rzecz.
Liza jest zdrowa, zaszczepiona i zaczipowana, ma książeczkę zdrowia. Przy adopcji wymagane jest podpisanie umowy adopcyjnej. Kontakt do wolontariusza: agahodyra@wp.pl, tel.: 518-772-571

Adoptusie. Balbinka i Kajtuś. Kajtuś [']

Kajtek(1) imię: Balbinka i Kajtuś [*]
wiek: kocięta

płeć: kotka i kocurek

Aktualizacja: 16.05.2014 r.

Nie pisaliśmy, nie mieliśmy czasu a i powodów do pisania jakoś brakowało.
Na początku zeszłego tygodnia Malce podłapały jakąś infekcję, natychmiast pojechaliśmy do zaprzyjaźnionej lecznicy gdzie kociaki otoczono troskliwą opiekę.
Nie było warto o tym pisać przecież jutro nie będzie to miało znaczenia.
Tak mijały dni, a jutro nie nadchodziło, Balbinka bardzo ładnie zareagowała na podane leki i po dwóch wizytach była znacząca poprawa, Kajtka stan nie ulegał poprawie.
Pojechaliśmy na kroplówkę teraz to nie może się inaczej skończyć, przecież już po powrocie jest odrobinę lepiej, wraca apetyt.
Apetyt nie wracał, karmiliśmy i znowu na kroplówkę jest poprawa……..?
Poprawy nie było, nie było też, o czym pisać a i tak nikt nie miał do tego głowy.
Przez tydzień, dla domu tymczasowego, nic innego się nie liczyło w środę 14.05. br. Kajtek[*] odszedł do lepszego świata, podobno zrobiliśmy wszystko, ale to wszystko okazało się za mało…
Bardzo dziękujemy wszystkim osobom zaangażowanym w walkę o kociaka, dziękujemy też osobom, które przekazują darowizny na konto fundacji, co pozwala nam na walkę o każde kocie istnienie

Kajtek(1)

 

Balbina i Kajtek kocie rodzeństwo, którego cechą wspólną jest czarny ogonek i dominacja białego umaszczenia.
Balbina – zdecydowanie bielsza z przewrotnie zaznaczonym lewym oczkiem.
Kajtek – ma o kilka plamek więcej oraz charakterystyczne czarne zakola przy uszkach.
Obecnie stawiają pierwsze kroki, a nie są to łatwe kroki, podłoga się chwieje a łapy są cztery i do tego całkiem niezależne. Nawet najlżejszy szmer jest w stanie przerwać nawet najlepsze polowanie a wtedy trzeba pędzić, co sił do opiekuna. Jest czas, kiedy maluchy potrzebują by wziąć je na ręce tulić i głaskać a wtedy mruczą. Mamy szczęście być uczestnikami tych wydarzeń, towarzyszymy malcą cały czas. Wiemy, że już niedługo staną się pięknymi, niezależnymi i dumnymi kotami, ale teraz jest ta jedna jedyna chwila, kiedy są małe, bezbronne i nieporadne, i dla tego korzystamy z każdej chwili, jaką daje nam los.
Każdego dnia poznają coś nowego i Uczą się nowej umiejętności, dlatego nie będziemy pisali, co już umieją a czego jeszcze nie.
Na wszystkie pytania udzielimy odpowiedzi pod adresem anmajo@o2.pl

Adoptusie. Frida i Merida – już w domu!

Maluchy 5 imię: Kocięta
wiek: ok. 6 tygodni
płeć: kotki

Frida i Merida to około 5 tygodniowe kocie siostrzyczki, przebywające aktualnie w domu tymczasowym. Kotki posiadają bure umaszczenie i na pierwszy rzut oka są nie do rozróżnienia, choć ich charakterki są zupełnie odmienne. Frida jest prawdziwą małą kocią damą o spokojnym usposobieniu, która uwielbia tulić się do człowieka i głośno mruczeć. czytaj całość



KOTYlion – z miłości do kotów

Strona powstała z miłości do kotów i z potrzeby niesienia im pomocy.

Jesteśmy grupą ludzi, których połączył jeden cel - pomoc kotom porzuconym, niechcianym, niczyim.

Jesteśmy z Łodzi i pomagamy przede wszystkim łódzkim kotom.

Grupa Kotylion znajduje się pod opieką Fundacji Viva! Jesteśmy formalną grupą, działająca na rzecz pomocy kotom, tworzącą domy tymczasowe, pomagającą kotom wolno żyjącym i przebywającym w Łódzkim Schronisku dla Zwierząt oraz sterylizującą koty wolno żyjące.

Jeśli chcesz wesprzeć nasze działania możesz dokonać wpłaty darowizny na nasze subktonto w Fundacji Viva!, z którego wszystkie zebrane środki są przeznaczane na pomoc naszym podopiecznym. Grupa KOTYlion, jako projekt Fundacji Viva! posiada status organizacji pożytku publicznego, zatem każda wpłata na nasze konto może być odliczona od podatku.

UWAGA, NOWY NUMER KONTA!!!
20 1600 1462 1030 9079 0000 0007
Fundacja Międzynarodowy Ruch na Rzecz Zwierząt - Viva!
ul. Kawęczyńska 16 lok. 39
03-772 Warszawa
KRS 0000135274
NIP: 525-21-91-290
Dla przelewów zagranicznych:
SWIFT PPABPLPKXXX
IBAN: PL20 1600 1462 1030 9079 0000 0007